Ireneusz Morawski: Listy do Haliny Poświatowskiej.Tylko mnie pogłaszcz…

Nieśpieszna, świąteczna i niedzielna lektura. Z mnóstwem tropów, odniesień i kolejny raz świetna literacko zabawa. Nawet jeśli czytać ten zbiór listów bez kontekstu to i tak każdy odnajdzie kilka smakowitych fragmentów. Ja staram się śledzić to co  w związku z Haliną Poświatowską pojawia się na rynku czytelniczym i dla mnie książka była nie lada gratką. Nareszcie po latach mamy odpowiedź na Listy do przyjaciela. Stało się to za sprawą dwóch kobiet: żony autora, która je udostępniła i wyraziła zgodę na publikacje oraz Marioli Pryzwan, która listy opracowała. Ireneusz Morawski właśnie, ze względu na żonę  nie chciał listów wydać. Dobrze się jednak stało, bo są one niezaprzeczalnym przykładem talentu epistolograficznego ich autora. Są też świadectwem czasu, ale ich odrealnienie i poetyckość gwarantują coś ponad opis wydarzeń z końcówki lat pięćdziesiątych i początku lat sześćdziesiątych XX wieku. Haśka już przy końcu listowej podróży z Morawskim namawiała go na ich wydanie uzasadniając to ich wyjątkowym charakterem, ale autor nie wyraził wówczas zgody. Do potrzeb biografii Haliny Poświatowskiej napisanej przez Mariolę Pryzwan Ireneusz Morawski napisał esej zamieszczony również  w Tylko mnie pogłaszcz… Ten tekst i oczywiście listy dają obraz niezbyt łatwej znajomości tej dwójki. W wielkim skrócie poznali się polubili i latami się mijali. Wyrazem ich emocji były właśnie listy. Związek ten nierzeczywisty, raczej będący odzwierciedleniem ich wyobrażeń, ale oparty na intelektualnym porozumieniu był niecodzienny i pełen czułości. Sam autor uzasadniając swój brak chęci do udziału w spotkaniu grupy poetyckiej pisze tak:

Do Poznania nie pojadę. Poezja to nasze listy. Oni nie znają naszych listów – na szczęście! Jak wszystkie poezje – i ta – trochę fałszywa, stąd ładna. Pa!

Nic dodać, nic ująć. Niezła puenta. 

Kilka wyimków z tego zbioru. Ja polubiłam poczucie humoru Ireneusza Morawskiego :

Kalendarz sortuje kartki w naszą starość i po co? (s.28)

Jesteś moja jak niebo, które mi ktoś obiecał, a ja i tak nie wierzę. Dni są tu strasznie długie, za to noce zupełnie jak prześcieradła niemowląt, bo upstrzone przez komary. Mnie nie gryzą. Widocznie nie lubią byczyny, bo musisz wiedzieć, że się teraz strasznie byczę, zenit lenistwa (…) (s.136 )

Nie pojadę z Bogusiem do Krynicy Morskiej, chociaż on filozof i chwilozof i chwali się ” cudnym kajaczkiem”. Kajaczek imponujący tak jak i jego pasje. Przede wszystkim kobiety. Przez Nietzschego stracił najukochańszą żonę. Wysłał ja na zabawy z kolegą, a sam zostawał jak mówi z Niczusiem. Zrobili mu dowcip Niczego sobie i teraz nie ma żony (…) ( s.143)

W Czechosłowacji wydali Konopnicką w cyklu arcydzieła literatury światowej. Jest nad czym popłakać, bo nawet ta hardo-liryczna dziewczyna pozytywna – w całej w swej bezczelności nie marzyła o podobnych sukcesach. Na szczęście, że w Czechosłowacji – poprawia się humor(…) (s.149)

I znów jest listopad. Wczoraj wyszło kelnerowi jego przedsięwzięcie. Była – noc i na dworcu, bezwódzie, bezrybie, ale kelnerzy miewają, to co chcą albo czego ludzie najbardziej od nich potrzebują. Więc biorę go pieszczotliwie za ramię, wzrostu jest słusznego – i mówię cichutko: Dwie wody mineralne i koniecznie coś męskiego. -Przyznał się, że rozumie,  i przyniósł wody mineralne, a obok nich dwa razy jajecznicę. Serdecznie uściskałem mu dłoń. Wyszło mu! (…) (s.202)

 

Morawski Ireneusz. Listy do Haliny Poświatowskiej.Tylko mnie pogłaszcz…Prószyński i spółka, 2017

Opracowanie: Mariola Pryzwan

Moja ocena: 4/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *