Evžen Boček: Ostatnia arystokratka, Arystokratka w ukropie

Dzisiaj będzie trochę słodko, trochę gorzko. Święta (uwaga uogólnienie) dla pań to nie tylko czas radości i spotkań z najbliższymi. To również czas, w którym musimy się nieco nagimnastykować: zaplanować, przytachać do domu siaty, posprzątać, ugotować, upiec, posprzątać, ugościć, posprzątać i  być może spokojnie z lampką wina zasiąść z dobrą książką. Przy tym planowaniu przypomniałam sobie anegdotę Magdy Umer o podsłuchanej w tramwaju rozmowie dwóch kobiet.

Jedna do drugiej mówi: „Wiesz, jestem już zmęczona, tym ciągłym myśleniem.” „Eee, tam. Ja już nie myślę. Smażę mielone na trzy dni, a potem niech sobie sami odgrzewają.”

Świątecznie mielone raczej  nie przejdzie, ale łudząc się, że część obowiązków uda się przenieść na pozostałych członków rodziny, zajączek w moim domu obdarował nastoletnie towarzystwo takim oto prezentem:

 

Dziewczyny swoje przepiśniki zaczęły wypełniać sprawdzonymi przez siebie recepturami oraz podarowanymi im przeze mnie moimi przepisami. O efektach napiszę za kilkadziesiąt lat, ale  warto spróbować. W  tym roku nieco mój coroczny harmonogram świąteczny zaburzyła moja niedyspozycja zdrowotna i zamiast mycia okien (boję się przyznać, że to czynię, bo przez niektórych uznane to może być za poznańskie, a to ostatnio ma kiepską prasę) poświęciłam czas na czytanie. Zasmarkana, z kubkiem gorącej herbaty z własnoręcznie przygotowaną konfiturą, suszyłam chusteczkami oczy mokre od łez ze śmiechu.

Do takiego stanu (łez, a nie kataru) doprowadziły mnie książki Evžena Bočeka. Obydwie to dziennik  Czeszki amerykańskiego pochodzenia, której rodzina po latach odzyskała zamek na Morawach ( ok. 70 km od Brna) i tak naprawdę nie bardzo wie co z tym fantem zrobić. Najbardziej odpowiedzialną z całego towarzystwa jest właśnie Maria III i jej zapiski z przejęcia i doprowadzenia do stanu rentowności zamku Kostka to ciąg piętrzących się  humorystycznych sytuacji. Opowieść zaczyna się od próby przemycenia samolotem prochów bliskich (w foliowych torebkach po orzeszkach) oraz uśpionego kota. Z zamkiem ubodzy „arystokraci” dziedziczą pracowników:  hipochondryka ogrodnika, lubiącą sobie golnąć kucharkę i nienawidzącego turystów (muflonów)  kasztelana Józefa. Do tej „ekipy” dołącza Deniska, której ojciec Benda (adwokat rodziny) płaci za jej pobyt na zamku oraz Milada menadżerka, która próbuje ogarnąć to towarzystwo. Hrabia  Franciszek (tata Marii), chcąc utrzymać zamek chwyta się wszelkich możliwych sposobów na zarobienie pieniędzy, a jego małżonka Vivien uwielbiająca księżnę Dianę i duchy (które pojawiły się jej tylko raz po odurzeniu alkoholowym i zjedzeniu smażonych kani) specjalizuje się w ich wydawaniu. Atrakcją zamku jest to, że ślub na nim brała Helenka Vondraczkova i nocował w nim Henrich Himmler. Perypetie mieszkańców zamku są przezabawne oparte na żartach słownych i sytuacyjnych. Każda z postaci jest tak charakterystyczna, że autor  wykorzystując to doprowadza nas do niepohamowanych wybuchów śmiechu dość często. Mnie bawiło i był to mój świąteczny strzał w dziesiątkę. Państwu życzę, jak już przysiądziecie  z tą lampką wina i książką podobnych emocji i relaksu.

Boček Evžen. Ostatnia arystokratka. Stara Szkoła, 2015

Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski

Cykl: Arystokratka (tom 1)

Moja ocena: 5/6

Boček Evžen. Arystokratka w ukropie. Stara Szkoła, 2016

Tłumaczenie: Mirosław Śmigielski

Cykl: Arystokratka (tom 2)

Moja ocena: 5/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *