Mariusz Ziomecki: Mr. Pebble i Gruda

Książka z polecenia zaufanej koleżanki z grupy czytelniczej i chyba gdyby nie to, po kiepskim początku nie dałabym jej szansy. To opasłe tomiszcze z rozpisanymi życiorysami kilku osób na przestrzeni poprzedniego wieku.

Powieść zaczyna się samobójstwem żony głównego bohatera. Nic nie zdradzam, bo autor potraktował to otwarcie jako pretekst do poszukiwań tych, którzy mieli wpływ na taką decyzję Marietty. To natomiast pozwoliło mu na pokazanie jak trybiki historii „przemieliły” najbliższych Kamykowi ludzi. Amerykański wstęp to moim zdaniem najsłabsze rozdziały książki. Jan z synem wyemigrował do Stanów licząc, że oderwie się od spraw polskich i stworzy małemu dobre warunki do rozwoju. Te fragmenty są nieco pretensjonalne, mentorskie i nudne. Świetnie pokazana jest za to relacja ojca z dzieckiem z specyficznymi potrzebami, chociaż nie wydaje się niezbędnym wykorzystanie do ich opisu tyle papieru. Opowieść nieco przyspiesza i nabiera rumieńców, gdy bohater jest zmuszony do powrotu do Polski. Tutaj szczęśliwie nie skupiamy się tylko na przeżyciach Jana, ale przez pryzmat jego rodziny i znajomych zatapiamy się w najnowszej i tej nieco wcześniejszej historii Polski. Opowieść teścia dotyczy losów Żydów przed wojną i w czasie wojny, matka Marietty brała udział w Powstaniu Warszawskim jako minerka, ojciec głównego bohatera zmuszony był pracować naukowo dla Beri, matka była muzą Pablo Picassa a on i jego przyjaciele uczestniczyli w wydarzeniach sierpniowych. Sporo jak na jednego zwyczajnego człowieka nawet poetę. Nie można uznać, że była to typowa biografia przeciętnego Polaka poprzedniego stulecia. Ziomecki wplótł w ten życiorys mnóstwo wydarzeń, które wówczas się toczyły, co być może komuś na bakier z najnowszą historią pozwoli poukładać te puzzle.

Niewątpliwym atutem powieści jest wykorzystanie jako „matecznika” rodziny Kamyków terenów na Pomorzu w okolicach rzeki Drwęcy. To pozwoliło pokazać też złożoność losów mieszkańców pogranicza. Chyba jest to region bliski autorowi, bo znajomość topografii to jedno, ale emocje i relacje związane z tym miejscem są jak najbardziej autentyczne. Być może wynika to z tego, że spora część „wspomnień” w powieści dotyczy dzieciństwa i okresu dorastania. I te pomorskie wątki są moim zdaniem najciekawsze.

To wielowątkowa powieść, bardzo obszerna. Wydaje się, że autor chciał zawrzeć kawał historii w losach swoich bohaterów, co jednak po pierwsze nie zawsze było wiarygodne, po drugie często pobieżne. Trzeba mu jednak przyznać, że rzucił się na temat rzekę i chyba, szczególnie opowieści dotyczące końca poprzedniej epoki są mało wyeksploatowane literacko. Podjął wyzwanie momentami z lepszym, momentami z gorszym skutkiem. Pechowo dla Mariusza Ziomeckiego równolegle czytałam Myśliwskiego, a ponieważ to zupełnie inna liga to pewnie w związku z tym moja opinia może być nieco mniej życzliwa niż książka zasługuje.


Ziomecki Mariusz. Mr. Pebble i Gruda. Czarna Owca, 2011

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *