Wiesław Helak: Nad Zbruczem

Takie książki powstają z pamięci, zbiorowego mitu czy tęsknoty. Te same pobudki zapewne kierują czytelnikami, którzy poszukują tego wszystkiego w literaturze. I w tym sensie autor wypełnił pewną lukę i wbił się w czytelnicze potrzeby. Książka Helaka jest kontynuacją Sienkiewicza czy Orzeszkowej i znalazła o dziwo dzisiaj odbiorców, bo peany na jej cześć zdopingowały mnie do jej przeczytania. Ja od razu napiszę, że mnie absolutnie nie przekonała. To oczywiście subiektywna opinia, ale z uzasadnieniem. Nie wierzę w zero-jedynkowość w życiu i literaturze, nie jestem fanem bogoojczyźnianej historii dziejów i nie cierpię traktowania kobiet gorzej niż koni.  I to w zasadzie powinno wystarczyć. Są w tej powieści Kresy, odniesienia do sztuki, jest historia i ja ciekawa różnych jej wizji potraktowałam tę lekturę poznawczo. Nie można autorowi zarzucić braku biegłości w posługiwaniu się symbolami, wiedzy czy kunsztu operowania językiem. Obrazy pogranicza są barwne i zapewne, razem z opisanym życiem legionowym oraz miłością do koni bohaterów są najmocniejszymi elementami Nad Zbruczem. Niestety wykreowana przez niego postać Konstantego, pierwotnie kosmopolity, który przechodzi cudowną przemianę, jest tak niewiarygodna, że aż bolą zęby. Ja wbrew słowom Krzysztofa Masłonia z „polecajki” natrafiłam w książce na mnóstwo fałszywych tonów a relatywizm to coś co ją wyróżnia spośród innych. Nie bardzo można obrażać się na historię, ale na jej mitologizację trzeba już uważniej spoglądać. Takie to refleksje również w kontekście rzeczywistości, która nas otacza.

 

Helak Wiesław.  Nad Zbruczem. Wydawnictwo Arcana, 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *