Michael Sowa: Tam, gdzie nie pada

Zaintrygowana historią, która była kanwą powstania powieści Michaela Sowy, przesłuchałam audiobooka przeczytanego przez Tomasza Bielawca. To było ciekawe doświadczenie, ponieważ autor wplótł w książkę sporo śląskich zwrotów, dodając do tego wyrażenia niemieckie, angielskie i hiszpańskie. Spore wyzwanie dla lektora. Ta różnorodność wynikała z historii o Ślązakach, którzy w połowie XIX wieku wyemigrowali do Stanów i założyli w Teksasie jedną z pierwszych polskich osad.

Michael Sowa podzielił opowieść na dwie części. Jedna z nich dotyczyła życia bohaterów w Płużnicy, wiosce obok Strzelec Opolskich na Górnym Śląsku, gdzie nawet zniesienie pańszczyzny nie pomogło w poprawie bytu chłopów z tej miejscowości. Autor pokazał stosunki panujące wówczas na śląskiej wsi, wyraźną kreską zarysował postaci, których losy śledzimy. I jak to z bohaterami bywa, jedni budzą mniej, drudzy więcej sympatii. W całej tej rzeszy ja miałam kilkoro ulubionych. Z pierwszego planu była to Marysia Poradówna, która w trakcie powieści wyrasta na pełnokrwistą postać, ciekawą, wyprzedzającą epokę. Na drugim planie były to siostry Aniołki, które miały jeden szczególny dar, ratujący je z różnych opresji. Czarnym charakterem był reprezentant właścicieli dóbr płużnickich, niezły intrygant, który walnie się przyczynił do exodusu Ślązaków za ocean. Nie wydarzyłoby się to jednak, gdyby nie zaproszenie od franciszkanina, ojca Leopolda Moczygemby, skierowane do swoich braci. Reaguje na nie cała okolica i w kilkaset osób wybierają się w kilkumiesięczną podróż „w poszukiwaniu ziemi obiecanej”. Pakują swój skromny dobytek na wozy, później do pociągu i przemierzając całe Prusy docierają do statku. Tam całymi rodzinami, przez ponad miesiąc egzystują w nieludzkich warunkach, by w końcu dotrzeć do Ameryki. To jednak dopiero początek przygód. W wielkim skrócie, Ślązacy musieli się mocno napracować by osiąść w Teksasie. Podjęli spore ryzyko, nie wiedząc jaki będzie finał tej wyprawy.

To debiut autora i czasem jest to odczuwalne. Jest w tej książce kilka zbyt oczywistych zabiegów, trochę dłużyzn, ale w ogólnym rozrachunku broni się historią, poczuciem humoru, dość plastycznym językiem. Michael Sowa wpisuje się też w śląski nurt i popularyzuje tezy o tym, że mieszkańcy Śląska niekoniecznie przywiązani byli do konkretnej narodowości, ale do kawałka ziemi, który ich żywił już tak. Pokazuje, dlaczego losy mieszkańców tego rejonu są tak skomplikowane.

Sowa Michael. Tam, gdzie nie pada. Ballada o śląskim Teksasie. W poszukiwaniu ziemi obiecanej. Lira, 2021

Czyta: Tomasz Bielawiec

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *