Leopold Tyrmand: Zły

Przed chwilą doczytałam, że pierwotnie Tyrmand napisał „Złego” jako odpowiedź na opowieści o Superbohaterach. Nie miała to być książka, ale komiks. I prawdę mówiąc powieść świetnie wpisuje się w tę konwencję. Tytułowy ” Zły” to tajemniczy mężczyzna o świetlistych oczach, który ratuje z opresji mieszkańców Warszawy. Przeciwstawia się miejskim zabijakom i jak samotny szeryf walczy z chuliganami.

Co prawda antruaż jest nieco inny niż w amerykańskich komiksach lub westernach, ale i teraz i w momencie powstania książki było to zaletą. Tyrmand utrwalił w powieści miasto z jego półświatkiem i ludźmi wyjętymi spod prawa. Utrwalił też Warszawę tego okresu z jej topografią pełną ruin, zwyczajami, kolorytem. W powieści po stronie dobra stoi dzielny milicjant porucznik Dziarski i pewnie on był gwarantem, że w ogóle ta historia ujrzała światło dzienne.

„Złego” przeczytałam w ramach nadrabiania zaległości w „klasyce”. Częściowo przesłuchałam go w interpretacji Marka Konrada, która bardzo polecam. Inspiracją było również to, że na ekranach kin pojawiła się ekranizacja „Filipa”. Książka uznawana jest za kultową. Dla mnie to ciekawy zapis czasów, faktycznie znacznie różniący się od tego co pisano w tym okresie. Trąci nieco myszką, ale traktuję ją jak „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy” Sergiusza Piaseckiego, czyli utrwalenie świata, który już nie istnieje.

Nie będę się tu rozwodzić nad treścią, bo pewnie większość czytelników nie przegapiła tej lektury w liceum. Napiszę tylko, że jest tu też wątek romansowy, są ciekawi bohaterowie drugoplanowi i jest jeszcze coś co mnie zaintrygowało. Właśnie jestem po lekturze „Sycylijskiego mroku”, w którym autor analizuje działanie mafii. Jest jeden fragment w „Złym”, który gdyby nie nazwisko bohatera spokojnie mógłby być akapitem z książki Petera Robba. Zadziwiające jak istota zła jest uniwersalna. Niby truizm, ale mnie zaskoczyło.

Jedno jest pewne: (…) Merynos przeżywał najwspanialsze dni swego życia – za pośrednictwem stworzonego przez siebie mitu, ożywionej legendy, wypełnianej codziennie żywym mięsem nowych decyzji i odświeżanej krwią okrutnie mordowanych ofiar, rządził absolutnie przestępczą Warszawą. W ten sposób urzeczywistniał swe stare sny o potędze, zaspokajał do syta swój głód znaczenia i swe bezbrzeżne pragnienie tajemniczej złej sławy, albowiem pieniądze i zdobycze materialne były zawsze środkiem, a nigdy celem – cel zaś stanowiło owo bezbrzeżne pożądanie ukrytej, tajemnej wszechmocy nad ludźmi swojego środowiska, spalające go od wczesnej młodości”.

Tyrmand Leopold. Zły. Czytelnik, 1990

Lektor: Marek Kondrat

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *