Andrzej Bobkowski: Szkice piórkiem

Z tą książką wiąże się kilka „obrazków”. Pierwszy to przejęta mina mojego przyjaciela z liceum, który wręczył mi „Szkice” jak swój największy skarb. Już wtedy był długoletnim emigrantem, a literaturę kocha chyba równie mocno jak córkę. Zignorowałam jednak wówczas ten sygnał. Kolejny to zdjęcie Bobkowskiego w „Za horyzont. Polaków latynoamerykańskie przygody”. Autor poświecił mu w swojej książce więcej miejsca niż Gombrowiczowi czy Mrożkowi! Co ciekawe w Gwatemali, gdzie w końcu trafił, znają go lepiej jako modelarza niż pisarza. I tak naprawdę nie dało się dalej nie zauważać, że Andrzej Bobkowski był ważną postacią w literaturze polskiej. Po lekturze „Szkiców piórkiem” potwierdzam, że niezmiernie ważną. Przynajmniej taką stał się dla mnie.

Andrzej Bobkowski swoje notatki rozpoczął w maju 1940 r., a dziennik zakończył w sierpniu 1944 r. Razem z żoną wyemigrowali do Francji jeszcze przed wojną. Bobkowski był z wykształcenia ekonomistą, ale z zapisków wyłania się erudyta i człowiek, który ponad wszystko kocha wolność oraz afirmuje życie. Fragmenty opisujące jego powrót z południa Francji do żony, do Paryża to świetna proza. Wraca z Tadziem, warszawskim taksówkarzem z Carcassonne. Przemieszczają się rowerami i refleksje oraz obserwacje z tej podróży to świetna ponadczasowa opowieść, chociaż osadzona w okupowanej przez Niemcy Francji. Ja te fragmenty słuchałam w fantastycznej interpretacji Adama Ferencego i szczerze mówiąc marzyło mi się, żeby Bobkowski nie dotarł do tego Paryża zbyt szybko. Trochę ta moja prośba została wysłuchana, bo dziennik jest skrupulatnie prowadzony przez kilka wojennych lat i jeszcze niejednokrotnie wznosi się na literackie szczyty.

Cóż takiego mnie w tej prozie tak zauroczyło? Niezwykły dar autora do utrwalania chwil, jego „prorocze” przewidywania przyszłości, bajanie o kulturze i kondycji człowieka oraz ” migawki” rzeczywistości wokół. Wszystko to opisane taktownie, bez wiwisekcji i lekkim piórem. Nie mogę się nadziwić, że jest on zupełnie pominięty w kanonie lektur obowiązkowych. Ja od kilku tygodni powolnie smakuję „Szkice piórkiem” i zdecydowanie oświadczam, że za mną jedne z najpiękniejszych czytelniczych wakacji.

Bobkowski Andrzej. Szkice piórkiem. Towarzystwo Opieki nad Archiwum Instytutu Literackiego w Paryżu, 1995

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *