Kolejna z książek, nad którą nie da się przejść obojętnie. Zerknęłam na opinie i są wśród nich pełne zachwytu i takie, które punktują debiut Marty Hermanowicz. Mój osąd plasuje się chyba gdzieś pośrodku. Wynika to chyba z tego, że dość często czytam książki o podobnej tematyce i trudno mnie zaskoczyć. Autorce udało się to kilkakrotnie, głównie formą czyli zabawą językiem, ale też fragmentami o Sybirze i „poniemieckim”.
„Koniec” to wielowątkowa powieść opowiadająca o wojnie, wysiedleniach w głąb Rosji, powrotach na tzw. Ziemie Odzyskane i dziedziczeniu traum. To saga rodzinna, w której kresowej przeszłości, malwach przed domem w Chrobowiczach dowiadujemy się od Lotki, dziewczynki która wraz z rodziną została wywieziona z Wołynia na Syberię, a po gehennie zamiast emigrować wraca do Nowej Soli. Jej wspomnienia determinują życie jej wnuczki. Malwina nie będąc świadkiem wydarzeń sprzed lat przejmuje od kobiet z swojej rodziny ich ból. Te historie około wojenne przeplatane są dorastaniem najmłodszej z rodu w latach dziewięćdziesiątych. Wszystko to w lekkich oparach obłędu autodestrukcyjnej dziewczynki, która jest prześladowana przez rówieśników i sama wobec siebie bez taryfy ulgowej. Jej wrażliwość okazuje się balastem, bo nosi ciężar nie tylko swój ale pokoleń kobiet, głównie babci, z którą łączy ją nie tylko pokój, ale i sny.
Bardzo przejmująca opowieść, napisana w dosadny sposób. Ja słuchałam audiobooka i sądzę, że mogła w ten sposób wybrzmieć jeszcze mocniej niż przy czytaniu. Trudno się otrząsnąć po tej lekturze, bo moc dziedziczonych traum demoluje życie całej rodzinie i nie ma w tej opowieści wielu jasnych chwil. Autorka, jak napisałam już wcześniej, skleja słowa, frazy w oryginalny sposób. Jest takich fragmentów, które budzą zachwyt całe mnóstwo. Marta Hermanowicz bardzo plastycznie opisuje wewnętrzne zmagania Malwiny, zręcznie filtruje okrucieństwa wojny widziane oczami Lotki. Wiem, że te wszystkie zabiegi językowe mają na celu dać tej opowieści jeszcze inne wymiary. Ja to racjonalnie „ogarniam”, ale ciężko było mi się „polubić” z bohaterkami i trudno przebrnąć przez pokłady smutku.
Myślę sobie, że dla tych, którzy są gotowi na mocną prozę opartą o dramatyczne wydarzenia z naszej przeszłości, lubią językowe wolty i jak sny przenikają się z rzeczywistością. Dla tych, którzy uniosą dojmujący smutek „Końca” to może być literacka uczta. Ja obiecuję sobie umknąć w inne rejony książkowe, bo bezsenność bohaterek i mnie dopadła.
Hermanowicz Marta. Koniec. ArtRage, 2024
Lektor: Anna Ryźlak