Obiecałam sobie, że częściej będę sięgać po książki z stosiku wstydu, a wynikiem tego postanowienia była lektura „Stonera”. Teraz komunikat do tych, którzy przesuwają ten ten tytuł na później, żeby go „odgruzowali” i dali mu szansę. Nie pożałujecie. Jedyną dobrą rzeczą w tej mojej zwłoce było to, że nowe tłumaczenie Macieja Stroińskiego jest świetne.
Książka ukazała się w 1965 roku i tak naprawdę wówczas nie stała się popularna. Zyskała rozgłos dużo później i jest wymieniana jako jedna z najważniejszych pozycji, które odciskają swoje piętno na czytelnikach. Równocześnie jest tak niepozorna w treści, napisana klasycznie bez żadnych fabularnych i stylistycznych fajerwerków, że to chyba właśnie wydaje się jej siłą.
Tytułowy bohater to wykładowca uniwersytecki, który cierpliwie wspina się po drabinie awansu społecznego. Jego rodzice byli farmerami i chłopak trafia na studia nie mając sprecyzowanych zainteresowań. Okupione to jest jego sporym wysiłkiem. Okazuje się, że w trakcie edukacji pokochał literaturę i to ona stała się jego zajęciem na kilkadziesiąt kolejnych lat. Jego biografia mogłaby być życiorysem niejednego z nas. Niewiele jest w niej chwil uniesień i szczęścia, raczej napawa smutkiem i współczuciem. Wybory i decyzje Stonera są często chybione, ludzie wokół rozczarowują, uczucia bledną. Jedną niezachwianą stałą w jego życiu wydaje się być praca, chociaż i w niej ma różne momenty mniejszego i większego zaangażowania.
Jak piszę o tej książce, to właściwie wieje z tego nudą. Stoner nie jest nikim wyjątkowym, jest everymanem, ale w tej jego zwyczajności kryje się piękna opowieść. Ja nie mogę się otrząsnąć i od kilku dni myślę o tym bohaterze zastanawiając się nad jego losami. Sądzę, że powieść bardziej docenią ludzie z pewnym bagażem doświadczeń, ale jak jest naprawdę może dowiem się na jednym z kolejnych spotkań DKK. Liczę na świetną rozmowę.
Williams John. Stoner. Wydawnictwo Filtry, 2023
Tłumaczenie: Maciej Stroiński
Lektor: Jacek Knap