Terry Pratchett: Kolor magii

Nie bez przyczyny ilustracją książki Pratchetta jest zdjęcie ścieżki w lesie. Proszę Państwa jeśli kiedyś spotkaliście na takiej ścieżce wolno przebierającą nogami, z słuchawkami w uszach i parskającą śmiechem „biegaczkę” – to byłam ja słuchająca Koloru magii. Dawno już tak się nie uśmiałam, jak przy tej lekturze. Nie będę się wymądrzać na temat autora, fantasy itd. Wierni fani dziwią się zapewne dlaczego dopiero teraz. Dla tych którzy nie czytali kilka cytatów.

Zastanawiał się, co to właściwie za życie, kiedy trzeba płynąć bez przerwy, by pozostać w tym samym miejscu. Bardzo podobne do jego życia, uznał.

Ale tak naprawdę, to chciałbym zostać lemieszem. Nie wiem, co to jest, ale mam wrażenie, że taka egzystencja ma głębszy sens

[…] poznałem już emocje i poznałem nudę. Nuda była lepsza.

Bagaż został skonstruowany tak, by wszędzie podążać za tobą. (…) Jeśli umrzesz i pójdziesz do nieba, przynajmniej będziesz miał na tamtym świecie czyste skarpetki.

Rancewind nawet go lubił. Nie lubić go było by czymś w rodzaju kopania małego szczeniaka.

Hrun zmierzył ją wzrokiem, a jego mózg działał jak dwie myślowe maszyny liczące. Jedna wyceniała złoto bransolet, tygrysie rubiny w pierścionkach na palcach u nóg, diament zdobiący pępek i dwie siateczki srebrnego filigranu. Druga maszyna była podłączona bezpośrednio pod jego libido. I obie podały rezultaty, które zadowoliły go w najwyższym stopniu.

– Dlaczego zawsze panikujesz? — zapytał rozdrażniony Dwukwiat.
– Ponieważ całe moje życie właśnie przemknęło mi przed oczami i nie trwało to długo.

Naprawdę zadziwiające. Żaba przemieniona magicznie w żabę. Cudowne.

Kiedy dookoła mordują i kradną, jakie wrażenie wywrze to na turystach? Przyjeżdżają z daleka, by zobaczyć nasze piękne miasto, jego obiekty historyczne i kulturalne, jak również liczne niezwykłe zwyczaje. I nagle budzą się martwi w jakiejś ciemnej uliczce albo, równie często, spływając z prądem Ankh. Jak zdołają opowiedzieć przyjaciołom, że świetnie się tu bawili?

Rincewind poczuł dreszcz. Oczywiście, nie był ateistą; na Dysku bogowie surowo rozprawiali się z ateistami. Przy tych nielicznych okazjach, kiedy miał trochę zbędnych drobnych, zawsze starał sieje wrzucić do jakiejś skarbonki przy świątyni, wedle zasady, że człowiekowi nigdy dość przyjaciół. Zwykle jednak nie naprzykrzał się bogom i miał nadzieję, że oni odpłacą mu tym samym. I bez nich życie było dostatecznie skomplikowane.

– Myślałem, że się ucieszysz.
Śmierć wzruszył ramionami, co wywierało szczególnie silne wrażenie u kogoś, kogo jedyną widzialną formą jest szkielet.
ISTOTNIE, KIEDYŚ ŚCIGAŁEM ICH UPARCIE, przyznał. ALE WRESZCIE ZROZUMIAŁEM, ŻE PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ KAŻDY UMIERA. WSZYSTKO UMIERA W SWOIM CZASIE. MOŻNA MNIE OKRAŚĆ, ALE NIE MOŻNA NICZEGO ODEBRAĆ. PO CO SIĘ PRZEJMOWAĆ?
– Mnie też nie da się oszukać — warknął Los.
TAK SŁYSZAŁEM, odparł z uśmiechem Śmierć.

To właśnie jest głupie w tej całej magii. Przez dwadzieścia lat studiujesz czar, który sprowadza ci do sypialni nagie dziewice. Ale wtedy jesteś już tak zatruty oparami rtęci i półślepy od czytania starych ksiąg, że nie pamiętasz, co dalej robić.

W bohaterach nie podobało mu się, że byli zawsze samobójczo posępni na trzeźwo i morderczo obłąkani po pijanemu.

Napiszę tylko o interpretacji książki Krzysztofa Tynca. Rewelacyjna! Nie oceniam osobno lektorów audiobooków, ale w tej kategorii to zdecydowany faworyt. 

 

Pratchett Terry. Kolor magii. Prószyński i S-ka, 2002
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Cykl: Świat Dysku (tom 1)

Audiobook
Lektor: Krzysztof Tyniec
Rok wydania: 2011
Długość nagrania: 09:43:43

Moja ocena: 6/6 lektor!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *