” Słone ścieżki” Raynnor Winn na tyle mnie poruszyły, że zaczęłam szukać jakiś informacji o ich autorce. Ucieszyłam się bardzo jak w trakcie tych poszukiwań okazało się, że jest kontynuacja, która opowiada o dalszych losach małżeństwa.
Tym razem już nie iskrzyło tak mocno jak poprzednio, ale i tak miałam z tej czytelniczej przygody sporo radości. Bohaterowie ponownie udają się na pieszą wędrówkę z przyjaciółmi poznanymi na szlaku South West Coast Path. Wspólnie pokonują fragment Islandii. To jest jednak epizod. Rynnor i Moth osiadają i realizują pomysły z poprzedniej części. Okazuje się, że wyprawa przynosi im profity nie tylko w polepszeniu stanu zdrowia Motha, spisanych wspomnieniach przez Ryannor, ale też nowego miejsce do życia. Osiadają na farmie, która wymaga ich ogromnej pracy i zaangażowania.
Ponownie mamy sporo rozważań o bliskości z naturą, nieco wspomnień, trochę przygód i obserwacji z szlaku. Dla mnie nadal jednak na plan pierwszy wysuwa się piękna opowieść o przemijaniu, o niezgodzie na ten proces, ale również o powolnym dostrzeganiu nieuniknionego. To również książka o dojrzałej miłości.
Były momenty nudy, były fragmenty bardziej żenujące, ale dla mnie to lektura skrojona na miarę, więc nie będę się czepiać. Pierwsza część zawładnęła mną totalnie na kilka dni, ta ucieszyła powrotem do świata Rynnor i Motha.
Winn Raynnor. Dzika cisza. Marginesy, 2023
Tłumaczenie: Kamila Slawinski