Marcin Kącki: Poznań. Miasto grzechu.

Mam mieszane uczucia. Książka Kąckiego nie jest letnia. Na pewno nie jest letnia dla mnie,  tej która identyfikuje się z grodem nad Wartą. Obraz miasta wyłaniający się z reportażu to niezbyt zachęcająca wizytówka Poznania.  Mam jednak wrażenie, że autor (z całym szacunkiem dla jego pracy) dokonał wyboru tematów do książki tak, żeby móc udowodnić tezę zawartą w tytule. Generalnie mu się to powiodło i tutaj wzrosło moje zaniepokojenie. Takich „trupów w szafie”jak w  Poznaniu znalazłoby się w innych miejscach w Polsce sporo i mój zarzut główny to jednowymiarowość tego reportażu. Historie Kroloppa i Paetza są zresztą lekko odgrzewane m.in wyeksploatowane w Maestrze, chociaż słusznie  budzą  oburzenie. O zaszczutym przez kolegów literatów Bąku już kiedyś czytałam, pozostałe historie w mniejszym lub większym stopniu do mnie dotarły (no może tajemniczą postacią była jeszcze Maria Wicherkiewicz). Nie wiem czemu miał służyć rozdział nawiązujący do Małgorzaty Musierowicz. Autorka Jeżycjady nie udzieliła Kąckiemu wywiadu i na podstawie słów „przyjaciół”, jako przeciwwagę do zaangażowanego brata (Stanisław Barańczak) przedstawił Musierowicz jako osobę średnio spójną z wizerunkiem, który sama o sobie tworzy. W tym wypadku chciałoby się zapytać i co z tego? I po co kopać leżącego? Mocno to wszystko naciągane, ale niestety przykłady do udowodnienia prawdy o grzesznym mieście, nie są fikcją literacką. Kącki pokusił się zresztą na krótki rys historyczny uzasadniający część postaw mieszkańców Poznania. Napisał o tym, że rola kościoła katolickiego to pokłosie zaborów i postaw antyniemieckich, że dwudziestolecie w Poznaniu to endecja, że nigdy nie było tu silnych elit intelektualnych itd. Historie i wizerunek miasta niewygodny, ale po to są takie  reportaże, żeby móc spojrzeć na wszystko z boku, biorąc pod uwagę różne punkty widzenia. Daleko mi do uogólnień i piętnowania postaw mieszkańców całego miasta na przykładach podanych przez autora. Opisane wydarzenia nie pozostawiają jednak obojętnym. I jeśli zadaniem autora było budzenie poznańczyków z samozadowolenia to misja pewnie się powiodła. Nie oczekiwałabym jednak spektakularnego „wietrzenia”, bo diagnoza autora o mieszkańcach Poznania nie pozostawia miejsca na”rehabilitację”. Dla mnie osobiście najbardziej interesujący był rozdział poświęcony Mari Rataj (o niej też nic nie słyszałam). Jestem ciekawa jej wspomnień z dwudziestolecia, bo to rzeczywiście chyba wyjątkowe świadectwo. Szukam w bibliotekach jej Grzesznego miasta.

Kącki Marcin. Poznań. Miasto grzechu.Czarne, 2017

Moja ocena: 4/6

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *