O tej książce rozmawiałam ostatnio z tyloma osobami, że już samo to zmobilizowało mnie do sprawdzenia dlaczego budzi ona tyle emocji. Refleksje były różne: od pełnej akceptacji i zachwytu, po wątpliwości co do rzetelności spisanej historii. Powieść opowiada o miłości dwojga ludzi w nieludzkich czasach i miejscu. Uczucie było wyjątkowe, bo przeżycie przez bohaterów każdego dnia było łutem szczęścia. Lale z Gitą trafili do Auschwitz dosyć wcześnie i wytrwali w obozie trzy lata. Lale został tatuażystą i przywileje związane z tym zajęciem (możliwość swobodniejszego poruszania się po obozie, większe racje żywnościowe) oraz wdzięk pozwalają mu na realizację pewnej misji. Stara się w miarę swoich możliwości pomagać innym. Poznaje Gitę i jego wiara w to, że przeżyją to piekło oraz niepokój o bliską mu osobę to motywy przewodnie tej opowieści. Jakby przy okazji dowiadujemy się o życiu obozowym. Związek tej pary, co wiemy od początku, przetrwa nie tylko Auschwitz. Wspomnienia głównego bohatera autorka spisała po śmierci Gity, wiele lat po wojnie. I to oraz fakt, że pierwotnie miał to być scenariusz filmu chyba jest pewną słabością tej książki. Nie wiem jak to ująć, ale wszystko jest w niej obłe i przefiltrowane przez autorkę i czas. Oczywiście najstraszniejsze momenty czy scena z krematorium, czy opis doktora Mendele, czy nieważność ludzkiego życia są niezmiennie przerażające. Traktujemy jednak te losy jednostkowo, towarzyszymy w zmaganiach z rzeczywistością parze bohaterów i przyglądamy się życiu obozowemu przez pryzmat ich przeżyć. To pozwala na identyfikację z nimi i wszystkie szczęśliwe przypadki, niewiarygodne koleje losu cieszą nas niezmiernie, ale życiorysy pozostałych współwięźniów w pewnym sensie tracą na znaczeniu, bo są tłem. Pomimo kilku uwag ta lektura, choć nieco wygładza jest ważna, dlatego że porusza, przypomina zapomniane, motywuje do rozważań i analizy. I w tym kontekście to, że książka została bestsellerem pozwala domyślać się, że przez jeszcze jakiś czas losy jej bohaterów pozwolą na refleksję o tych nieludzkich wydarzeniach. Nie, żebym wierzyła, że ludzie się opamiętali, ale przypominanie nie zaszkodzi.
Morris Heather. Tatuażysta z Auschwitz. Marginesy, 2018
Tłumaczenie: Kaja Gucio
Moja ocena: 4/6