Niezwykła okładka. Ja mam szczególną słabość do kwiatowych. No a tu jeszcze haft. Ponownie ( mam na myśli „Gorzko, gorzko”) za idylliczną łąką kryje się mało radosna opowieść. Zośka Papużanka przenosi nas w przeszłość. Towarzyszymy jej w nieco upiornych wakacjach na wsi. Jej wspomnienia są niezwykle sugestywne, napisane bardzo plastycznym językiem, który u czytelnika musi wzbudzić emocje. Podobnie zresztą jak mało sielska opowieść o letnich miesiącach w domu wybudowanym przez tatę i dziadka głównej bohaterki.
Najwięcej negatywnych emocji wzbudza dziadek Antoni, domowy tyran. Autorka nie oszczędziła też jeszcze kilku innych współmieszkańców skleconego przez nestora rodu budynku. To on jest jednak największym koszmarem jej dzieciństwa. Tak potrafi zmanipulować całą rodzinę, że nikt nie odważy się zrezygnować z wspólnego „odpoczynku”. Rok w rok do wiejskiej „posiadłości” przyjeżdżają dziadkowie, rodzice i wnuki. Szczęśliwie poza upiornym dziadkiem autorka fantastycznie portretuje całą społeczność. Robi to z dużą wrażliwością i poczuciem humoru. Kunszt literacki Zośki Papużanki tworzy świat, niby znany, ale magiczny. Taki, w którym nie wiadomo gdzie kończy się wspomnienie a zaczyna sen. Autorka jest bardzo uważnym obserwatorem rzeczywistości, skwapliwie korzysta z tych zasobów. Bawi nas żartami sytuacyjnymi, wzrusza detalami sprzed lat i nie pozostawia obojętnym na sielską część historii. Ta jej uważność w połączeniu z dziecięcym postrzeganiem świata tworzy niezwykłą mozaikę. Momentami zza tych wspomnień dziewczynki z szóstej klasy wyłaniają się refleksje dorosłej osoby. Wszystko to do powolnego, skupionego smakowania. Ja jestem zafascynowana tą powieścią. Wzbudzająca bunt, a równocześnie pełna zrozumienia dla postaw bohaterów. Nie idylliczna, ale dotykająca najgłębszych pokładów emocji. Mocna, piękna proza.
Wymieniłyśmy się. Piękno za piękno. Kolor za kolor. Trzeba mieć coś ładnego w brzydkich czasach
Papużanka Zośka. Kąkol. Marginesy, 2021