Wczoraj obejrzeliśmy finałowy odcinek Ślepnąc od świateł. Po lekturze książki założyłam, że powieść będzie trudna do przełożenia na język filmu. I okazało się (chyba po raz pierwszy), że założenie było z gruntu złe. Obawiałam się głównie o te fragmenty, gdzie główny bohater odrywa się od ziemi i jego psychodeliczne sny plączą nam w głowach. Niesłusznie. Serial wzbogacony o muzykę, fantastyczne zdjęcia miał energię i świeżość. Momentami ciężaru roli nie uniósł Kamil Nożyński (Kuba Nitecki), szczególnie w scenach z partnerującą mu Marzeną Pokrzywińską (Pauliną). Za to Jan Frycz jako „Dario” zagrał rolę życia. Polecam również uwadze monolog Roberta Więckiewicza (Jacka)dotyczący depresji i czołówkę serialu, która jest jedną z najciekawszych w ostatnim czasie, a konkurencję ma sporą. Oglądajcie i piszcie jakie są Wasze refleksje. Ja jestem w trakcie słuchania kolejnej powieści Jakuba Żulczyka. I nawet się nie martwię, że tak wolno mi idzie, bo dłużej będę mogła się nią cieszyć.