Zdjęcie powyżej pokazuje pomieszczenie pełne pustych regałów i ma ono symbolizować spalone 10 maja 1933 roku w centrum Berlina, na placu między Uniwersytetem Humboldtów a katolickim kościołem św. Jadwigi książki. Skromny pomnik i pamięć ludzi też wybiórcza skoro np. w Syrii niszczy się na potęgę świadectwa innej kultury (innej czytaj gorszej, od tej których porządki w tym rejonie świata nastały). No ale to powtarza się nieustannie. Niedawno oglądałam „Agorę”. Tam fundamentaliści katoliccy próbując przejąć władzę niszczą Bibliotekę Aleksandryjską. Inny przykład z mojej niedawnej lektury dotyczący Savonaroli i jego chłopięcych band palących na placach florenckich m.in. dzieła sztuki. Pewnie słusznie ludzie opanowani szaleństwem władzy obawiają się książek i innej twórczej działalności. Truizmem jest przypomnienie, że łatwiej rządzić bandą głupców. Przy tej szklanej tafli w berlińskim bruku, obok na metalowej tabliczce wyryto proroczy cytat z poety Heinricha Heinego z 1820 roku – „To tylko preludium – tam, gdzie pali się książki, w końcu pali się też ludzi”. Chciałoby się napisać cytat ku przestrodze, ale jakoś tak bez wiary.