Sobota była dla mnie dniem świątecznym, bo udało mi się dotrzeć na Targi Książki. Uczestniczyłam w kilku spotkaniach, obejrzałam najnowszą ofertę wydawców i wzięłam udział w wielkiej wymianie książek. Zadziwiłam się kilkakrotnie. W czasie tych kilku godzin absolutnie nie było widać, że w Polsce jest tak niewielu czytelników. W targowych alejkach mijałam mnóstwo ludzi, po autografy do twórców stały kolejki, a przy stoiskach różnych wydawnictw byłam świadkiem fascynujących rozmów. Niesamowite było również zainteresowanie jakie wzbudziła wielka wymiana książkowa „Z półki na półkę”. W miejscu akcji tłum kłębił się nieprzerwanie przez kilka godzin. Świetna idea i ja skorzystałam z okazji. Za woluminy zbędne i zdublowane w moim księgozbiorze (dary), wybrałam książki mam nadzieję, że atrakcyjne dla moich czytelników.
Targi to również spotkania i były one także bardzo satysfakcjonujące. Bardzo pozytywną postacią okazał się być pan Marcin Szczygielski. Było o różnych rzeczach: o warsztacie pisarskim, o tym jak wiele czasu autor poświęca na napisanie powieści, kiedy mu przychodzą do głowy najlepsze pomysły. Autor przeczytał też fragment najnowszej powieści, który podobno miał swoją premierę na tym spotkaniu. Brzmiało ciekawie, a pan Marcin, poza tym że okazał się świetnym gawędziarzem, jest też niezłym lektorem. Wspólnym mianownikiem z kolejnym targowym gościem (oczywiście obaj panowie są równie sympatyczni i interesujący) okazał się być samochód. To właśnie podczas długiej jazdy samochodem najczęściej autorzy układają w głowie swoje książki. Inspiracją dla Jakuba Małeckiego bywają migawki zatrzymane w pamięci oraz spotkania, jak na przykład to z chłopcem z plecakiem pełnym balonów. Okazuje się, że książki Jakuba Małeckiego są bardziej autobiograficzne niż by chciał, co potwierdza rodzina. Wspomniał kilka razy o swoim stresie związanym z wystąpieniami publicznymi, ale podczas spotkania okazał się być dowcipnym, skupionym rozmówcą. Szkice jego książek powstają w całości, bohaterów i wydarzenia rozpisuje w Excelu i wypełnia to treścią, więcej wyrzuca niż dopisuje. Z ostatniej powieści wyrzucił kilkaset stron. Szalenie podobał mi się dystans autora do pisarstwa. Uczestniczy spotkania poprosili o wymienienie tytułów ważnych dla niego książek. Wśród nich znalazły się Ścieżki północy, z okresu nieco wcześniejszego m.in Wilk stepowy. Autor jak nie uczestniczy w spotkaniach, to stara się pisać do godziny siedemnastej, z przerwami na wizyty w kawiarniach (też tam pracuje). Było również o tłumaczeniach, przy których tłumacz raczej nie wybierał tekstów. Przetłumaczył chociażby kilkusetstronicową książkę o piłce nożnej, chociaż nie jest jej fanem i znawcą (?). Lubi wyzwania i pisze powieści jakie sam by chciał czytać. Dla mnie brzmi to dobrze. Jestem wdzięczna, że pan Małecki przed targami w Poznaniu nie wybrał się do „Zanzibaru”. Ciekawie było poznać i usłyszeć autora książek, które są dla mnie czytelniczym pewniakiem.Jakub Małecki zapowiedział kolejną powieść. Reminiscencje targowe zapewne będą się jeszcze pojawiać w moich wpisach. Cieszę się, że taka impreza w Poznaniu zaistniała w pełnym wymiarze. Dzisiaj zauważyłyśmy z koleżanką bibliotekarką, że trudno było uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach proponowanych przez organizatorów. Taki stan rzeczy w przyszłym roku oczywiście nas nie zmartwi.