Bardzo, ale to bardzo chciałam przeczytać tę książkę. I szalenie się cieszę, że jest w moim księgozbiorze, bo to jedna z tych lektur, do których będę zapewne wracać.
Autor wyznaczył sobie niełatwe zadanie, czyli wędrówkę śladami nieistniejących granic II Rzeczypospolitej. Ja ostatnio z uporem maniaka wyłuskuję lektury, które dotyczą tego tematu. Już sporo za mną, ale Tomasz Grzywaczewski stworzył rodzaj kompendium. Świetnie rozpocząć kompleksową podróżą z autorem, ale równie dobrze można zaglądać do tego reportażu, gdy chcemy poznać historię konkretnych miejsc. Tomasz Grzywaczewski nie skupił się tylko na Kresach Wschodnich i to chyba coś co wyróżnia tę lekturę. I to też tak naprawdę był ostatni moment na taką reporterską wyprawę, bo za chwilę nie będzie żywych świadków historii, które autor wyciąga na światło dzienne. Część tych opowieści porusza dogłębnie, bo życie „przygraniczne” nigdy łatwe nie było. Ja mam takie też wrażenie, które dotyczy większości miejsc o których jest reportaż, że w czasach kiedy nie eskalowano konfliktów ludzie całkiem poprawnie układali sobie stosunki między sobą, a tolerancyjna Polska to niekoniecznie tylko mit. Zresztą granica, pomimo że jak najbardziej realna z trójstykami, wydarzeniami historycznymi jest tłem do opowieści o ludziach.
Tomasz Grzywaczewski pokonuje trasę od Pomorza, Kaszub przez Wielkopolskę, Śląsk, Bieszczady, wschodnie rubieże przedwojennej Polski, po jej północną granice z Prusami. Książka składa się nie tylko z wspomnień mieszkańców, ale też historie dopowiadają w niej lokalni pasjonaci, „strażnicy pamięci”. Konsekwencją projektu jest nie tylko reportaż, ale strona internetowa, która uzupełnia tekst o zdjęcia. Koniecznie polecam zajrzeć. I w ogóle uważam, że każdy licealista powinien przeczytać „Wymazaną granicę”. Może to pozwoliłoby uniknąć prostej narracji historycznej.
Grzywaczewski Tomasz. Wymazana granica. Śladami II Rzeczypospolitej. Wydawnictwo Czarne, 2020