Jakoś nigdy nie kusił mnie blichtr Hollywoodu, a „Malibu płonie” potwierdziło, że amerykański sen to marzenie dla silnych osobowości. Akcja powieści toczy się w latach osiemdziesiątych, poznajemy też przeszłość głównych bohaterów. Celebryci, gwiazdy, piosenkarze, aktorzy, wszyscy aspirujący do tych ról, czyli w wielkim skrócie branża rozrywkowa Los Angeles, to tło tej opowieści. W jej centrum są członkowie rodziny Rivy i to o nich ta historia.
Książkę można odczytywać na kilka sposobów, jako zapis obyczajów, bajkę z happy endem ( nieco przewrotnym), historię miłosną, ale dla mnie to opowieść o sile rodziny. Nina Riva otacza opieką swoje rodzeństwo, wyręcza w tym rodziców i dzięki jej samozaparciu Jay, Hud i Kil spełniają swoje sportowe i zawodowe marzenia. Na koniec wakacji Nina co roku organizuje imprezę, na którą od kiedy staje się sławna, próbują się dostać tłumy. Autorka towarzyszy „imprezowiczom” przed i w trakcie trwania przyjęcia. Większość z nich ukrywa jakieś tajemnice. Najczęściej chodzi o to, że obraz ich samych nie jest spójny z tym jak postrzegają ich inni.
Taylor Jenkins Reid jest dość wyrozumiała dla słabości swoich czarnych charakterów, dzięki czemu dostajemy „zmiękczoną” wersję trudnego dzieciństwa rodzeństwa. Jest w tej książce i plaża i surfing, piękne kobiety i wysportowani mężczyźni, światła wielkiej sceny, rozpasani imprezowicze. W przeciwwadze mamy dojrzewanie do realizacji marzeń Niny i oraz moc jej przyjaźni z rodzeństwem. Jest też nieco o tym skrawku Ameryki, w którym toczą się wydarzenia.
Mnie Malibu na chwilę „uwiodło”, czasem czułam bryzę od oceanu. Całą tę hollywoodzką otoczkę traktowałam, jednak jako scenografię do ludzkich dramatów i na tym się skupiłam przy czytaniu. Sprawnie napisana powieść, ale chyba nie znajdzie się u mnie na topowej liście na koniec roku.
Reid Taylor Jenkins. Malibu płonie. Czwarta Strona, 2022
Tłumaczenie: Kaja Makowska