Ja długie lata byłam w fanklubie pana Marka Wałkuskiego. Jego rozmowy w piątkowe popołudnia w radiowej Trójce z Kubą Strzyczkowskim, kończące się zazwyczaj opowieścią o napadzie, mniej lub bardziej absurdalnym, były stałym punktem mojego tygodnia. Sentyment skłonił mnie do pochylenia się nad książką pana Marka, ale na długo by tego nie wystarczyło, gdyby nie to, że ta opowieść nie jest tylko zbiorem anegdot. Oczywiście autor przytacza historie o pechowych rabusiach odbijających się od drzwi zamkniętego banku, pozostawiających czeki […]