Lekki roller coaster czytelniczy, przyprawiający o zawrót głowy i usprawniający działanie szarych komórek. Zaczyna się niewinnie, by nie rzec nudnawo. I szczerze mówiąc, żeby móc wszystko sobie poukładać dobrze byłoby robić notatki, rysunki. Autor zafundował nam rzeczywiście nowe otwarcie w literaturze kryminalnej, chociaż nadal w scenografii z epoki mistrzyni gatunku. Moim zdaniem powieść Turtona jest fantastycznym materiałem na genialny serial. Główny bohater codziennie budzi się w ciele innego gościa posiadłości Blackheath i próbuje dowiedzieć się kto chce zamordować Evelyn Hardcastle. To wielopoziomowa opowieść, która trzyma w napięciu, gubi tropy i wychodzi poza schemat. Świetna zabawa chociaż wymaga pewnego skupienia i uważnego śledzenia wydarzeń. Większość bohaterów powieści okazuje się być daleka od tego co pierwotnie o nich myślimy. Zabieg obserwowania otoczenia z perspektywy kilku osób, dorzucania informacji i spostrzeżeń przefiltrowanych przez ośmiu bohaterów stwarza zupełnie inne możliwości i mocno poszerza nie tylko wiedzę dotyczącą zagadki kryminalnej, ale i postaw ludzi. I to też wyróżnia tę powieść z pośród zalewu zwykłych kryminałów. Aż trudno uwierzyć, że to debiut. Dla miłośników gatunku lektura obowiązkowa.
Turton Stuart. Siedem śmierci Evelyn Hardcastle. Albatros, 2019
Tłumaczenie: Łukasz Praski