To jedna z tych książek wobec których moje oczekiwania były bardzo duże. Trochę „nadmuchane” przez pozytywne opinie, nieco wynikające z mojej sympatii dla Sycylii i słabości do sag. „Lalka” pomimo pewnych drobnych podobieństw, to jednak nie była.
Zacznę od pozytywów. Autorka przeprowadziła nas przez prawie sto lat z historii wyspy i wydarzenia opisane w powieści osadzone są na tle tego co działo się w tym okresie. To zawsze ciekawie sobie dopasować fikcyjną opowieść do tego co działo się rzeczywiście. Na a działo się wówczas sporo. Pierwszy tom kończy się, gdy powstaje Królestwo Włoch. Zresztą nie wszystko jest fikcją, bo rodzina Florio istniała naprawdę, a nawet jej potomkowie żyją nadal.
Bohaterowie powieści odbiegają od stereotypowego wizerunku Włocha jaki mamy w głowie, raczej nie budzą sympatii. Wszystko to jednak opiera się nie na naszych wnioskach z portretów psychologicznych, ale uparcie powtarzanych fraz od autorki o mroku w duszy „ożywionych” przez nią postaci. To dotyczy głównie mężczyzn, zapracowanych, ambitnych, przedsiębiorczych, skupionych na pomnażaniu majątku. Rola kobiet w społeczeństwie włoskim, szczególnie na Sycylii, to nawet współcześnie temat nie „przepracowany”. Trudno wymagać, żeby damskie postaci tego czasu oceniać aktualnymi standardami, ale tutaj też autorka niestety nie „poszalała” z pogłębieniem wizerunku pań. Miała kilka lepszych momentów, ale generalnie opowieść bywa nużąca, a bohaterowie trochę jak z Harlequina.
Ciekawiej jest, gdy Floriowie ocierają się o „wielki” świat, czyli handlują z Anglikami, podpatrują ich, przenoszą na rodzimy grunt ich wynalazki. Ja jestem świeżo po pobycie w Palermo. Oczywiście trudno oczekiwać, że krótki rekonesans miasta pozwoli na jego poznanie. Miasto teoretycznie jest pełnoetatowym bohaterem sagi, ale ja, z całym szacunkiem i moim drobnym doświadczeniem, rzadko to czułam.
Było kilka sycylijskich smaczków. Sporo przysłów, traktowanie przybyszów z innych rejonów Włoch jak obcych (rodzina Florio pochodziła z Kalabrii) czy wyspiarskie towary, którymi kupcy handlowali. To jednak za mało, żeby opowieść porwała czytelnika. Ja przesłuchałam audiobooka i naprawdę Martyna Szymańska odrobiła bardzo dobrze swoje zadanie jako lektorka, ale to również zbytnio nie pomogło. Pierwszy tom „Sycylijskich lwów” mnie nie zafascynował, nie wiem czy dam szansę kolejnej części.
Auci Stefania. Sycylijskie lwy. W.A.B.
Cykl: Saga rodziny Florio (tom 1)
Tłumaczenie: Tomasz Kwiecień
Lektor: Martyna Szymańska
One thought to “Stefania Auci: Sycylijskie lwy”