Wobec tej książki miałam spore oczekiwania. Dość długo leżała u na stosiku wstydu i jak to się u mnie często zdarza, do przeczytania zmobilizowała mnie ekranizacja. W tym wypadku jestem jej szalenie ciekawa, bo wydaje się że nielinearne wydarzenia powieściowe, z dużą ilością monologów wewnętrznych trudno będzie przełożyć na język filmu. Może ktoś już widział i podzieli się wrażeniami?
Wracając do książki. To saga, która sięga do lat siedemdziesiątych poprzedniego stulecia. Marco Carrery to syn dość zamożnych mieszkańców Florencji. Jako małe dziecko przez długi czas nie rośnie i między innymi dlatego otrzymuje przezwisko Koliber. Książka jak już napisałam składa się z rozdziałów, które dotyczą różnych okresów życia głównego bohatera. Konstrukcja powieści pozwala z tych wielu puzzli odtworzyć losy bohatera, jego rodziny i przyjaciół. Autor stawia tezę, że pech związany z jednym z kolegów Marca determinuje jego losy. Wszystko to z dużą dozą melancholii, pełne dziwnych zbiegów okoliczności. Bohater, pomimo że wszystko wokół niego płynie i się zmienia, jest nadzwyczaj niewzruszoną postacią.
U mnie nie zaiskrzyło, ale chyba wynika to właśnie z tego, że jakoś nie po drodze mi było z przemyśleniami, jakimś chłodem emocjonalnym Marca. Niby wszystko w tej lekturze jest i piękny język i dość ciekawy bohater i dramatyczne wydarzenia, ale jednak jakoś mi ciężko wgryzało się w ten świat. Coś nie mogę trafić na włoską sagę, która mnie porwie.
Veronesi Sandro. Koliber. Książnica, 2022
Tłumaczenie: Agata Pryciak