Autorka powieści Normalni ludzie dobiega do trzydziestki i opowiada historię swoich rówieśników. Perspektywa młodych (dla mnie), brak dystansu czasowego oraz emocjonalność, chyba jednak przypisana do wieku to ta świeżość, nad którą tak rozpływają się krytycy. Historia jest stara jak świat, ale inaczej postawiono w niej akcenty, wątek romansowy jest ważny, ale to co się dzieje z bohaterami osobno nie mniej, a może bardziej. Użyję pewnego porównania z kultury masowej, być może dla odmiany bardziej czytelnego dla moich rówieśników. To „Kiedy Harry poznał Sally” o kilka pokładów głębsze. I co dla mnie najciekawsze w tej powieści autorka uzyskała efekt nie szafując, ani słowami, ani emocjami. Budowała historię mocno oszczędnie. Nawet momentami zastanawiałam się czy jest kobietą. I tutaj w moim tekście powinna pojawić się emotikon z uśmiechem. No ale rzeczywiście ma się wrażenie, że ta kondensacja uczuć to prawie jak w wiadomościach, które sobie przesyłamy poprzez komunikatory.To nie zarzut, ponieważ ta lapidarność pozwalała na rożne interpretacje, a przecież o to w literaturze chodzi najbardziej.
Pomimo tej oszczędności, skupienie się na Connelu i Mariannie pozwalają nam dość dobrze poznać portrety psychologiczne obu bohaterów. Obserwujemy ich przez kilka lat, dowiadujemy się co się z nimi dzieje, jak wyglądają relacje między nimi i pozostałymi postaciami, jak ewoluują pod wpływem okoliczności zewnętrznych. Sally Rooney udało się coś wyjątkowego. Z tematu, który jest dość wyeksploatowany przez autorów piszących o młodych dorosłych „wycisnęła” znacznie więcej. Traumy bohaterów nie są fabularnym zabiegiem, nie oddalają w czasie nieuniknionego szczęśliwego zakończenia, ale opowieść o nich brzmi wielce prawdopodobnie, a zmagania bohaterów z problemami to bolesny i destrukcyjny proces. Nie brzmi jak w obyczajowej powieści ku pokrzepieniu serc. I ja tak właśnie interpretuję dwugłos Connela i Marianny. Ich dojrzewanie, które nie jest łatwe, skomplikowane uczucie to elementy portretu 'normalnych’ rówieśników autorki. I to moim zdaniem największa siła tej powieści. Na moment przenosimy się do świata dwudziestoparolatków i ich oczyma postrzegamy rzeczywistość. Jakoś mniej po przeczytaniu tej książki chce mi się młodnieć i wzorem bohaterów powieści przepracowywać różne emocje i wydarzenia. Dobrze jednak przypomnieć sobie, że młodość to nie tylko czas górny, ale i chmurny.
Rooney Sally. Normalni ludzie. WAB, 2020
Tłumaczenie: Jerzy Kozłowski