Książka, o której jakiś czas temu było dość głośno. I jak to z takimi tytułami bywa podchodzę do nich z rezerwą, nie wiedząc na ile jest to rozdmuchane przez dobry marketing, a na ile świadczy o wartości lektury. Tym razem, pomimo że chwilę trwało zanim zatopiłam się w tej historii to dałam się jej ponieść.
Opowieść ma dwa plany czasowe. Bohaterów poznajemy w latach osiemdziesiątych. Są nimi młodzi mężczyźni, którzy cieszą się życiem w dużym mieście, gdzie przyzwolenie na bycie homoseksualistą jest nieco wyższe niż na amerykańskiej prowincji. Niestety „złoty okres’ dla tych chłopaków kończy się wraz z pierwszymi ofiarami AIDS. Yale Tishman, bo to on nam „opowiada” swoją historię, to młody dyrektor rozwoju chicagowskiej galerii sztuki. Jest w stałym związku i test, który wykonuje z partnerem, pozwala mu spojrzeć w przyszłość optymistycznie. Nieco mniej radośnie jest dookoła. AIDS zbiera solidne żniwa. To powieść o straconym pokoleniu. Autorka z dużą wrażliwością, z pewną nostalgią pisze o tym co się wydarzyło te kilkadziesiąt lat temu. Główny bohater jest ciepłym, ufnym mężczyzną. Na skutek rekomendacji swojej przyjaciółki poznaje staruszkę, która jest właścicielką niecodziennej kolekcji sztuki. Warunkiem przekazania jej do galerii uniwersyteckiej jest wyeksponowanie najmniej atrakcyjnych prac, których autorem jest bliski jej człowiek. Razem z Norą przenosimy się do lat dwudziestych, gdzie obracamy się wśród paryskiej cyganerii. Autorka porównuje dwa pokolenia, to z lat dwudziestych przetrzebione przez wojnę i hiszpankę i to z lat osiemdziesiątych dotknięte HIV. Paralela nie jest nieuzasadniona.
Niestety nieco słabiej wypadł wątek współczesny. Ponownie przenosimy się do Paryża, dzieje się to w trakcie ataków terrorystycznych w tym mieście. Tym razem naszym „przewodnikiem” jest Fiona, która poszukuje swojej córki. Zatrzymuje się u swojego przyjaciela z czasów młodości. To i jej „śledztwo” wyzwala falę wspomnień. W tej części opowieść jest nieco rozedrgana, odniosłam wrażenie jakby autorka chciała dopełnić ją historiami trochę bardziej „skrojonymi” na masowego odbiorcę i wypełnić problemami nieco bardziej uniwersalnymi niż w retrospekcjach.
Tylko, że ja jestem zauroczona właśnie historią Yala, która niesie moim zdaniem ponadczasowe przesłanie. Losy tego mężczyzny to biografia samotnego dziecka i „osobnego” dorosłego. Orientacja seksualna głównego bohatera ma znaczenie, bo żyje on w takim środowisku i w takim momencie, że determinuje to życiorysy tych młodych ludzi. Yale jest jednak pięknym człowiekiem i to jest na pierwszym planie tej powieści. Ważna lektura, oswajająca, uświadamiająca i wzruszająca.
Makkai Rebecca. Wierzyliśmy jak nikt. Wydawnictwo Poznańskie, 2020
Tłumaczenie: Sebastian Musielak