Mam z tą książką ogromny problem. Porusza ważne i nurtujące mnie problemy, upowszechnia wiedzę o zapomnianej karcie historii, ale równocześnie jest kiepska literacko. Niby wszystko jest i powinno pasować: handel ukradzionymi dziełami sztuki, wątek romansowy, tło historyczne. Niestety jest dość chaotycznie. Mnóstwo naprawdę ciekawych wiadomości, które „rozmydlają” fabułę opowieści. To trochę jakby autor chciał się z nami podzielić całą swoją wiedzą próbując to ubrać w powieść i dla tych celów szybko i nieskładnie sklecił kryminał. Być może powinien to jednak być reportaż historyczny?
Piotr Adamczyk osadza swoją opowieść w dwóch planach czasowych: tuż przed i w trakcie II wojny światowej oraz współcześnie. Dla mnie najbardziej interesujące były fragmenty, które toczyły się w Niemczech i pokazywały narodziny nazizmu. To zawłaszczanie umysłów przez ideologię widzimy z perspektywy mieszkańców Berlina. Główną bohaterką jest młoda dziewczyna, Charlotte, córka antykwariusza. Wdaje się w romans z zaufanym malarzem Hitlera. Poza berlińsko- monachijskim okresem ciąg dalszy dotyczy m.in działalności burdelu, w którym zadaniem ekskluzywnych prostytutek było szpiegowanie. Na chwilę autor przenosi bohaterów do Łodzi, gdzie działa ośrodek Lebensbornu.
Niewątpliwie autor, który jest też dziennikarzem imponuje wiedzą o III Rzeszy. Równocześnie bardzo męczyła mnie bezustanne potwierdzanie tezy, że wszystko kreci się wokół seksualności, a wojnę wymyślili sfrustrowani faceci, którzy razem z władzą uzyskują dostęp do coraz młodszych partnerek. Nie, żeby teza była nieprawdziwa. W książce jest udowodniona mnóstwem przykładów i można z niej czerpać sporo argumentów na jej potwierdzenie. Tylko to w kryminale (?) powinien być dodatek, a nie najważniejszy motyw lektury. Szacunek dla Piotra Adamczyka za próbę połączenia poważnych treści w lżejszej formie. Wysoko postawiona poprzeczka i niestety moim zdaniem nie była to do końca udana próba.
Świetna ascetyczna okładka.
Adamczyk Piotr. Ferma blond. Wydawnictwo Agora, 2018