Szczerze mówiąc jak już się nieco chcę uwolnić od trudnych momentów z historii mojego kraju, to pojawia się na moim horyzoncie czytelniczym kolejna książka, która burzy wizerunek rodaków i znów muszę się uporać z tym co mi zostawia w pamięci. Tym razem za moje kiepskie samopoczucie „odpowiedzialny” jest Paweł Piotr Reszka. Jego „Płuczki” zdemolowały kolejny mit, który miałam gdzieś tam, z tyłu głowy.
Jestem wychowana na literaturze, w której bohaterowie, dzielni Polacy, wbrew niemieckiemu okupantowi i wszelkim przeszkodom, nieśli bezinteresowną pomoc Żydom i innym prześladowanym. Od kilkudziesięciu lat oczywiście zdaję sobie sprawę z niuansów tego czarno białego przekazu. Mimo wszystko, czasem jeszcze jednak się dziwię. Nie oceniam, bo nie mam do tego żadnego prawa. Ale dziwię się i z tego zdziwienia jakoś otrząsnąć się nie mogę.
Paweł Piotr Reszka opisuje proceder, który toczył się na terenach byłych obozów zagłady w Sobiborze i Bełżcu. Tam przez kilkadziesiąt lat, z różnym nasileniem, okoliczni mieszkańcy ( i nie tylko) przekopywali miejsca pochówku zgładzonych w poszukiwaniu złota. Stworzyli do tego nawet niezbędną „infrastrukturę”. Autor odnajduje tych, którzy się tym zajmowali oraz ich rodziny. Z ich opowieści oraz rozmów z tymi, którzy interesują się tym tematem, wyłania się obraz dość smutny i dołujący. Próbuję to sobie wszystko poukładać i zrozumieć, ale chyba podobnie jak autorowi i recenzentom trudno mi pojąć brak szacunku do zmarłych. Mocna, mroczna lektura i dobrze, żeby nie była niszowa. Rozmawiając o niej, być może łamiąc tabu, można ją wskazać ją jako rzeczowy dowód przyzwolenia na niegodne zachowanie. Nie po to by burzyć mit, o którym wspomniałam na początku. Raczej by pamiętać o „dobrej stronie mocy”, bez narodowo patriotycznych wycieczek, bez martyrologii, tak zwyczajnie po ludzku. Szczątkom ludzkim należy się szacunek, bez względu na to jakiej narodowości był człowiek, jakiego był wyznania, jakie miał preferencje seksualne czy kolor skóry. Truizmy? Do przeczytania tej książki też mi się tak wydawało.
Człowiek, który kopał na cmentarzu, by obrabować zamordowanych w obozie zagłady, nie grzebał w spalonych zwłokach, on przeszukiwał żużel albo węgiel, nie kawałkował łopatą ciał, tylko ciął rąbankę. Ten język chronił kopaczy przed nimi samymi. Pomagał podtrzymać iluzję, jesteśmy dobrzy, jesteśmy uczciwi, to nic takiego.
Ludzie chcieli żyć albo lepiej żyć, szacunek dla zmarłych nie był wtedy ważny, staram się zrozumieć tych, którzy chodzili na Kozielsko, którzy zeszli na tak darwinistyczny poziom, nie przykładam do ich zachowania kategorii moralnych z zamożnego, spokojnego świata. Fascynują mnie ci, którzy odbiegają od schematu.
Reszka Paweł Piotr. Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota. Wydawnictwo Agora, 2019