Jakieś sto lat temu jak jeszcze słuchałam Trójki, od czasu do czasu trafiałam na fragment tej powieści. Już wówczas mnie zaintrygowała. Jak zobaczyłam książkę i stylową okładkę to uznałam, że to nie może być przypadek. Większość powieści wysłuchałam na Ninatece i to ponownie potwierdziło, że warto tam zaglądać, bo jakość materiałów tam zamieszczanych jest najwyższej próby. Lektorami w słuchowisku byli Paweł Huelle oraz Jan Englert. To również był ciekawy pomysł, który dopełniał opowieść osobistą interpretacją tekstu autora.
Nie trudno zauważyć, że moje ostatnie wybory czytelnicze nadal krążą po pograniczach. Paweł Huelle przeniósł mnie na moment do Wolnego Miasta Gdańska, pokazał to miasto chwilę przed i tuż po wojnie. Historia w opowieści przeplata się z współczesnością. Paweł Huelle w centrum powieści postawił dorastającego chłopaka, swoje alter ego (?), który zaprzyjaźnia się z Gretą, Niemką, właścicielką domu do którego trafia po wojnie jego rodzina. Ona natomiast toczy opowieść o sobie, swoim mężu Erneście Theodorze Hoffmanie, jego pasjach i życiu tuż przed wielką katastrofą i w jej trakcie. Bohaterami powieści są mieszkańcy miasta, ale również Kaszubi: Bieszke, Biernatka i inni. To wprowadzenie do książki kaszubskich wątków wzbogaca opowieść. To chyba jedna z nielicznych okazji wczytania się w język kaszubski w literaturze pięknej. I chociażby dla fragmentów monologów Bieszkego warto też posłuchać audiobooka.
Bardzo, ale to bardzo tęskniłam za taką powieścią. Wielowątkową, misternie skonstruowaną, o świecie, który przeminął, ale który wyłania się z opowiadania głównych bohaterów. Pokazane jest w tej lekturze coś co pięknie nazwał Stefan Chwin: „życie na śladach”. Cieszę się bardzo, bo właśnie kilka dni temu w księgarniach pokazała się kolejna książka Pawła Huelle. Ta i jeszcze kilka innych lektur zapowiada cudowną czytelniczą jesień.
Huelle Paweł. Śpiewaj ogrody. Wydawnictwo Znak, 2014