To książka z tych co dobrze przeczytać, żeby nieco bardziej orientować się w zawiłościach współczesnego świata. Paulina Siegień skupiła się na teraźniejszości Kaliningradu, a nie tak jak oczekiwałam na niemieckiej tożsamości tego miasta i pomimo że zburzyło to moje wyobrażenie o tej książce, to było świetne. Pozwoliło mi na zupełnie inny punkt widzenia na wcale nie tak odległy rejon, a tak naprawdę zupełnie nieznany mi ląd.
Trudno tej lektury nie potraktować jako przewodnika po „rosyjskiej duszy”, bo autorka w pewien sposób wypełnia również lukę i w tym temacie. Dla mnie to także kolejne spotkanie z pograniczem, które nieustannie mnie fascynuje ze względu na złożoność losów ludzkich i przenikanie się kultur.
Trudno było też Paulinie Siegień uciec od historii, bo przecież Königsberg był stolicą Prus Wschodnich, polskim Królewcem, a nawet co ostatnio przypomnieli Czesi miał związki z ich krajem. Wszystko to składa się na tkankę tego miasta, które w Moskwie uznawane jest i było za rosyjska prowincję, chociaż ważną strategicznie. O jej znaczeniu niestety dowiadujemy się ostatnio dużo więcej niż pewnie chcielibyśmy wiedzieć.
Miasto oddalone o trzydzieści pięć kilometrów od granicy z Polską przez długi czas dla większości moich rodaków było miejscem całkowicie nieznanym. Stosunkowo niedawno przywrócono mały ruch graniczny co pozwoliło na rozleglejsze kontakty pomiędzy „sąsiadami”. Wojna w Ukrainie ponownie uszczelniła granicę i runęła po raz kolejny mozolnie budowana przestrzeń do poznania się, rozmowy.
Kaliningrad jest obecnie na wskroś rosyjskim miejscem. Brak wiary w stałość powojennych podziałów, wykorzenienie i wysiedlenia niemieckich mieszkańców, zasiedlenie miasta sowieckimi ludźmi i transformacja po rozpadzie Związku Radzieckiego nie pomogły miastu na osiągniecie statusu do jakiego aspiruje. Autorka oprowadza nas po Kaliningradzie pokazując, że mimo wszystkich swoich wad, to miasto ciekawych ludzi. Słuchamy ich opowieści utrwalonych przez Paulinę Siegień i cały czas mamy z tyłu głowy pytanie jakiego scenariusza możemy się spodziewać. Czy optymistyczne wizje łączenia starego z nowym i tworzenia wizerunku miasta otwartego, gotowego do czerpania z przeszłości, ale nastawionego na przyszłość mają jeszcze jakieś szanse. Na te pytania książka nie odpowie, ale autorka pokazuje tok myślenia wielu osób związanych z tym miejscem. Warto wysłuchać tego wielogłosu, bo składa się na mozaikę miasta bajki. Dla mnie ważna lektura, która pozwoliła mi na wychylenie się z mojej bańki. W idealnym świecie bez wojny planowałabym pewnie podróż, która pozwoliłaby skonfrontować to czego się dowiedziałam, to jak sobie wyobrażam Kaliningrad, z tym co rzeczywiste. Chyba jednak muszę o tym zapomnieć.
Siegień Paulina. Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu. Wydawnictwo Czarne, 2021