To taka książka, o której bohaterze (równocześnie autorze) myśli się długo po jej odłożeniu. Paul Kalanithi był neurochirurgiem, pisarzem, mężem, ojcem i chorym na raka. To, że był chory zmobilizowało go do napisania tej książki. Opowieść, w której cały czas w tle mamy śmierć. Książka o podejmowaniu decyzji. Najpierw zawodowych ważących na ludzkim losie, później związanych z osobistą tragedią autora. Mądra, pełna przemyśleń i zgody na to co przyniósł los. Autor to postać nietuzinkowa. Ciężko pracował, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym był. Napisał, że ” nie da się osiągnąć absolutnej perfekcji, ale warto wierzyć, że człowiek nieustannie się do niej zbliża”.Te słowa to chyba jego życiowe credo. Dla mnie zadziwiające było to, że zupełnie nie zdawałam sobie sprawy jaka odpowiedzialność spoczywa na lekarzach codziennie gotowych ratować zdrowie i życie pacjentów. No niby to wiedziałam, ale chyba zaskoczył mnie ciężar, który muszą dźwigać i jakie koszty ponieść (podobne refleksje miałam po obejrzeniu filmu ” Bogowie”). Autor boryka się także z zamianą ról. Z neurochirurga, który decyduje jakich procedur użyć, by pomóc człowiekowi, zamienia się pacjenta, który wtłoczony zostaje w system, którego był trybikiem jako lekarz. Niestety książka nie jest fikcją, los rozpisany został nie przez pisarza, ale życie. Lektura tej opowieści pozwala uwierzyć, że ważne jest to jak żyjemy i co zabrzmi banalnie: co z siebie dajemy innym i w jaki sposób to robimy. Książka absolutnie nie jest ckliwa i sentymentalna, to życiorys mądrego i jak się wydaje dobrego faceta.
Kalanithi Paul. Jeszcze jeden oddech. Wydawnictwo Literackie, 2016
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Moja ocena: 5/6