To moje drugie spotkanie z bohaterami Marty Kisiel i cudownie, że przypadło ono w okolicy świąt, ponieważ ta lektura fantastycznie bożonarodzeniowo się wpisuje. No może niekoniecznie postaci, które u ortodoksyjnego katolika mogą podobnie jak uniwersum Harrego Pottera budzić pewien niepokój (?), ale z interpretacją nie powinno być problemów. Tak sobie myślę, że może dobrze, że książeczka może budzić jakieś tego typu kontrowersje. Po pierwsze stanie się sławna (bezwzględnie zasługuje), po drugie nie wpiszą jej do kanonu lektur czyli nie zabiją. To oczywiście żarty, ale życzę bohaterom Małego Licha, by znaleźli uznanie u młodszych czytelników, bo to postaci nietuzinkowe i ja je pokochałam od pierwszego spotkania. Tym razem Bożek ze swoimi przyjaciółmi, zmuszony kwarantanną spowodowaną ospą, trafia do domu w środku lasu. Tam przeżywa przygody pełne komizmu, ale i grozy. Opiekuje się nim tajemnicza ciotka Oda i czort Bazyl. W tarapaty popada Tsadkiel i Bożek udaje się na ratunek. Dla Bożka i jego przyjaciół ferie to nie tylko odpoczynek, ale czas próby. Fantastyczna lektura i to nie tylko, dlatego że świat wykreowany przez autorkę jest światem mało realnym, ale że intrygujące postaci, że trzeba użyć wyobraźni, że bawi i bez zbędnej dydaktyki uczy. Ja jestem zafascynowana różnymi zabawami słownymi i poczuciem humoru autorki. Obowiązkowo, a że akcja toczy się dokładnie czasie około świątecznym to warto po nią sięgnąć niezwłocznie.
Kisiel Marta. Małe Licho i anioł z kamienia. Wilga, 2019
Ilustracje: Paulina Wyrt