Ja długie lata byłam w fanklubie pana Marka Wałkuskiego. Jego rozmowy w piątkowe popołudnia w radiowej Trójce z Kubą Strzyczkowskim, kończące się zazwyczaj opowieścią o napadzie, mniej lub bardziej absurdalnym, były stałym punktem mojego tygodnia. Sentyment skłonił mnie do pochylenia się nad książką pana Marka, ale na długo by tego nie wystarczyło, gdyby nie to, że ta opowieść nie jest tylko zbiorem anegdot. Oczywiście autor przytacza historie o pechowych rabusiach odbijających się od drzwi zamkniętego banku, pozostawiających czeki z swoimi danymi czy zapominających zatankować auto. Tylko to wycinek tego na co pokusił się pan Wałkuski. Opisał najsłynniejsze napady i złoczyńców celebrytów. Jest i o Jessi Jamesie, Butchu Cassidym i Sundance Kidzie czy Bonni i Clyde. Nazwiska te tak osadzone są w popkulturze, że odbrązowienie tych postaci to karkołomne wyzwanie dla twórcy. Pan Wałkuski zrobił to rzetelnie. Ja mam swojego faworyta w tak zacnym gronie przestępczym. Jest nim Carl Gugasian, który gdyby nie splot naprawdę nieszczęśliwych przypadków spijał by zapewne drinki na Hawajach, a nie kawę z więziennego kotła. Część napadów została odczarowana, ale najtrudniejsze zadanie pan Marek wykonał przy okazji. Wpisał w te opowieści historię Ameryki od początku państwowości, ze słabym systemem bankowym przez lata Wielkiego Kryzysu po czasy nam współczesne. Pisze o bankach, pieniądzach, broni czy więzieniach i policji. Zbiór interesujących opowieści o Stanach Zjednoczonych pokazanych przez pryzmat napadów na banki to lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o tym kraju w sposób przystępny i często zabawny.
Wałkuski Marek. To jest napad! Czyli kawałek nieznanej historii Ameryki. HELION, 2018
Moja ocena: 5/6