„Za niebieskimi drzwiami” to dla mnie książka niespodzianka. Wiedziałam, że mogę się spodziewać fantasy dla dzieci po obejrzeniu filmowej okładki i zwiastunów ekranizacji, które gdzieś mi tam przemknęły, ale nie oczekiwałam zbyt wiele. Książka, której bohaterem jest dwunastolatek rozpoczyna się od traumatycznych dla niego zdarzeń. Pomimo, że rzecz dotyczy jego smutnego losu, lektura nie jest ani sentymentalna, ani ckliwa. W zasadzie połowa powieści to odbicie wydarzeń osadzonych w realiach, które otaczają Łukasza. Chłopiec odnajduje świat za niebieskimi drzwiami dość późno. W świecie rzeczywistym bohater znalazł się w otoczeniu zupełnie sobie obcym: nowy dom, nieznana ciocia i niezbyt przyjaźni rówieśnicy. To co za magicznymi drzwiami wydaje się być obietnicą poprawy jego życia. Tak się jednak nie dzieje, sytuacja się komplikuje i zmusza bohatera do pokonania wielu przeszkód, by to co wokół zostało naprawione. Enigmatycznie, bo nie chcę psuć zabawy. Jest przygoda, jest magia, jest miłość i przyjaźń. Opowieść nie jest jednowarstwowa i zmusza do ciągłego śledzenia akcji, trzyma w napięciu i bawi (trochę też straszy). Sadzę, że dzieci w niewymuszony sposób może też uczyć empatii (problemy zdrowotne i rodzinne Łukasza, otyłość „Pchełki”, „dziwność” ciotki Agaty). Z chęcią obejrzę ekranizację i sprawdzę jak wyobrażenie tego co za niebieskimi drzwiami Marcina Szczygielskiego zainspirowało twórców filmu.
Szczygielski Marcin: Za niebieskimi drzwiami. Latarnik, 2016
Moja ocena: 5/6