Do czytania takich książek oczywiście nie ma żadnego klucza. Zawsze wrażliwych czytelników zostawiają z pytaniem dlaczego mali bohaterowie mieli tak pokiereszowane dzieciństwo. Odpowiedz jest oczywista: dorośli zgotowali im ten los. Magdalena Grzebałkowska napisała jednak reportaż, który nie jest czarno biały, nie jest sentymentalny i chociaż trudno, żeby nie poruszał najczulszych strun, to nie na bólu jest skupiony.
Autorka przewędrowała świat, żeby dotrzeć do swoich rozmówców. I to jest niewątpliwą zaletą tej książki. Nie mamy wąskiego wycinka, skupionego na jednej grupie pokrzywdzonych. Z tych rozmów z seniorami powstał świetny zbiór opowieści o ich dzieciństwie, które przypadło na czas drugiej wojny światowej. Magdalena Grzebałkowska utrwaliła wspomnienia kilkanaściorga dzieci, których życiorysy miały wspólny mianownik, ale ich drogi były różne. Autorka nie skorzystała z „wyeksploatowanych” historii np. o zrabowanych dzieciach dla stowarzyszenia „Lebensborn. To samo zjawisko wynaradawiania opisała na podstawie bohaterów z radzieckich gułagów. Jest nieoczywista opowieść o dzieciach hiszpańskich, których pobyt w Związku Radzieckim być może uratował je przed wojną domową lub śmiercią głodową, jest o Japończykach, którzy z dnia na dzień po ataku na Pearl Harbor stali się personami non grata w Stanach. Są też wspomnienia syna Hansa Franka, który całe życie „mierzy się z jego ofiarami”. Dzieci czasu wojny są poszkodowanymi reżimu nie tylko nazistowskiego, ale też dotyczy ich stalinizm. Wielu z nich dotykają restrykcje zewsząd, tak jak bohatera ostatniej opowieści, syna Żydówki i Niemca z Królewca, w czasie okupacji niemieckiej szykanowanego za bycie „mischlingiem”, a po wejściu Rosjan za tożsamość niemiecką.
Trudna emocjonalnie lektura, ale bardzo ważna. To był ostatni moment, żeby te wspomnienia odkurzyć, co widać po adnotacjach, którzy bohaterowie nie dożyli wydania książki. Za moment autorka nie bardzo miałaby z kim rozmawiać. To często była ostatnia chwila na ocalenie tych historii. Reportaż jest niepowtarzalny, ponieważ wszystkie opowieści przefiltrowane są przez pamięć i wrażliwość dzieci. Ogromny szacunek dla autorki za takt, szacunek i dobrze zadane pytania, które z odpowiedzi tworzą zbiór, który daje obraz dziecięcej wojennej rzeczywistości. Ja niezmiennie staram się czytać wszystko co napisze Magdalena Grzebałkowska i jestem pod wrażeniem jej talentu. „Wojenkę” naprawdę można było strywializować, uwznioślić i zrobić z nią jeszcze kilka rzeczy. Przebija się w niej jednak akceptacja, zrozumienie i współczucie dla bohaterów, którym przyszło dorastać w nieludzkich czasach. Gdybyście mieli wybrać jedną książkę o wojnie to zdecydujcie się na ten świetnie skonstruowany zbiór, który pokazuje grozę tych czasów z dziecięcej perspektywy przy okazji obrazując nie tylko złożoność losów, ale też zawiłości historii.
Grzebałkowska Magdalena. Wojenka. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia. Agora, 2021