Jak dla mnie klasyczny przykład retellingu, ale proszę mnie poprawić jeśli się mylę.”Pieśń o Achillesie” to debiut autorki, który powstawał dziesięć lat i widać w nim dbałość o szczegóły. Madeline Miller na nowo odczytała mit grecki o herosie i bohaterze wojny trojańskiej Achillesie. W jej opowieści ten wódz spod Troi jawi się jako kochanek Patroklosa i to z jego perspektywy przyglądamy się wydarzeniom. Chłopców, a później młodych mężczyzn łączy niezwykle silne uczucie. Powieść jest świetną historią miłosną, której zakończenie nawet tym dość nikle pamiętającym mitologię, jest znane. Nie umniejsza to jednak emocji, które towarzyszą w obserwowaniu tej relacji.
Madeline Miller udało się ożywić papierowe postaci i nasze kulturowe dziedzictwo i zamiast unoszących się nad nim chmur kurzu nabrało ono rumieńców. Wszystko to napisane z taktem i wyczuciem. Każdy z bohaterów musi uporać się z traumami, a ich dziedzictwem nie są tylko sławni przodkowie z Olimpu i okolic, ale problemy dorastania, wyobcowanie czy konflikt z rodzicami. Autorka musiała zgrabnie połączyć akcję powieściową z tym co zawierały mity i moim zdaniem jej się to udało.
Książka, która uświadamia, że opowieści się nie starzeją. Nieco się zmieniają, przesuwane są akcenty, ale ludzi cały czas cieszą. W tym wypadku można jeszcze liczyć na nieco wytchnienia, trochę emocji i świeże spojrzenie na mitologię. Sprawdzajcie czy i u was to się zadzieje.
Miller Madeline. Pieśń o Achillesie. Albatros, 2012
Tłumaczenie: Urszula Szczepańska-Bukowska