Nie dajcie się zwieść okładce. Chociaż to rzeczywiście kolejne wspomnienia rodzinne z historią w tle. Gdybyście jednak mieli wybrać jedną z lektur wspomnieniowo rozliczeniowych, to nie przegapcie tego tytułu.
Po pierwsze to książka świetna literacko, a co ciekawe autor napisał ją po szwedzku. Musiała jednak istnieć totalna symbioza pomiędzy nim a tłumaczem. Perspektywa szwedzka to zresztą następny niezaprzeczalny atut książki. Za całą opowieścią stoi też bardzo dobry warsztat reporterski. Maciej Zaremba Bielawski nie opiera się tylko na swojej pamięci ale „tropi” w archiwach oraz wspomnieniach innych ludzi. Równocześnie to bardzo osobista historia, często bolesna i rozliczająca. Wszystko to jednak bez patosu, mocno przepracowane i bardzo poruszające.
To opowieść o autorze i jego korzeniach. O traumach rodzinnych i miłości, która nie powinna się zdarzyć, trwać i mieć taki finał. O kraju, który nie jest tylko ojczyzną tych w legionowych mundurach, ale też tych, którzy musieli go opuścić pod koniec lat sześćdziesiątych poprzedniego stulecia. Pierwsza część lektury to migawki z pamięci autora, kolejne dotyczą jego matki i jej przodków oraz ojca i jego protoplastów. Z ogromnym pietyzmem odtworzone są ich wojenne losy. Nie wiem czy pan Maciej dokonał świadomego zabiegu, czy życie napisało taki scenariusz, ale pokazuje on niesamowity kontrast pomiędzy tułaczką zasymilowanej Żydówki z matką oraz psem, a oficerem, jeńcem wojennym osadzonym w oflagu. Ten oflag okazał się wyspą na morzu faszystowskiego terroru. Autor próbuje dociec i wytłumaczyć sobie i nam dlaczego tak się działo. Dla mnie było to bardzo przekonujące. Jeszcze jednym faktem historycznym, o którym nie miałam pojęcia jest nie tyle informacja o getcie ławkowym, ale inny przejaw przedwojennego antysemityzmu, czyli próba wykluczenia z zawodu lekarza, medyków o żydowskich korzeniach. Refleksje autora na temat współegzystowania Polaków i Żydów to bardzo cenny punkt widzenia. Chłopak wychowany w przekonaniu, że jego tradycje rodzinne to szlachecki dwór, szabla, generalnie polski inteligencki etos narodowy, w wieku siedemnastu lat musi zmierzyć się z tajemnicami dotyczącymi przeszłości swoich bliskich. To oraz przymusowa emigracja wywracają jego świat do góry nogami. Ta układanka, którą próbuje odtworzyć na podstawie losów swojej rodziny to historia poprzedniego stulecia, ale jego rozważania to nie tylko wspomnienia, to również wnikliwy obraz ludzkiej kondycji na tle różnych wydarzeń. To również opis dorastania, relacji rodzinnych, miejsc, z którymi familia była związana. Nie wiem czy skojarzenie z „Stramerem” będzie uzasadnione, ale wydaje mi się, że nie tylko Tarnów łączy te dwie przecież różne książki. Bardzo, ale to bardzo mi się ta lektura podobała.
Wszystko w tej książce jest prawdziwe, ale w nic nie trzeba wierzyć.
Bielawski Zaremba Maciej. Dom z dwiema wieżami. Karakter, 2018
Tłumaczenie: Mariusz Kalinowski