Maciej Siembieda poprzeplatał w „Katharsis” losy kilkorga bohaterów na tle różnych wydarzeń historycznych poprzedniego wieku. Ta wielowątkowa opowieść mocno osadzona jest w historii Polski, ale też Grecji. To książka sensacyjna, ale najwięcej radości będą mieli z niej ci, którzy takie tło sobie cenią.
Ja bardzo to lubię, więc wszelkie „wycieczki” absolutnie mi nie przeszkadzały, szczególnie że część informacji była dla mnie nowa. Pisarze od jakiegoś czasu eksploatują Dolny Śląsk i jego tajemnice. Maciej Siembieda też do jednej z nich nawiązuje, ale panorama jest szersza. Mamy grecką rodzinę, która w powojennej zawierusze trafia do Polski. Nie są wyjątkiem, bo powstańców z okolic Salonik pojawiło się wówczas u nas więcej. Tosidowskim autor stworzył jednak biografie, które połączyły ze sobą trójmiejski półświatek sprzed wojny, losy „Sacharyny” podczas wojennego exodusu i jego poczynania w PRL, egipski fragment opowieści i agentów UB. Sporo, ale wszystko z rzemieślniczą sprawnością. Trochę mi uwierało, że każdy z fragmentów dotyczący innej osoby rozpoczyna się jakbyśmy przerwali czytanie na kilka tygodni. To jednak szczegół, bo akcja toczy się dość wartko, chociaż ja jakoś nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to co w finale miało być bombą, było dość wcześnie czytelne. Być może tylko dla mnie. Autor naprawdę powiązał wszystkie nitki, nawet najbardziej nieprawdopodobne, dając nam opowieść godną greckiej tragedii. Czas wydarzeń powieściowych ( kilkadziesiąt lat) oraz ich różne miejsca, intrygujące postaci, wspomniana historia w tle, wszystko to składa się na interesującą powieść sensacyjną z wątkami obyczajowymi. To było moje pierwsze spotkanie z autorem i raczej je będę kontynuować.
Siembieda Maciej. Katharsis. Agora, 2022