Książka, w której splatają się losy kilku pokoleń kobiet. Wszystkie mają korzenie kresowe, ale los rozrzuca je po różnych zakątkach Europy. Ich biografie są ściśle powiązane z wydarzeniami historycznymi i to one je determinują. Bardzo podobało mi się, że to kobiety są w centrum opowieści, mniej podobał mi się chaos, który wkradał się momentami do powieści.
Bohaterki powiązane są z małą wioską Praznik w okolicach Przemyśla. To stamtąd na roboty do Niemiec zabrana zostaje piętnastoletnia Marysia, która pozostaje po wojnie we Francji. Ona jest centralną postacią, która łączy całą rodzinę. Regularnie odwiedza ojczyznę i wspiera krewnych, nie tylko materialnie, ale również zapraszając ich do siebie. Tam najczęściej pracują w rodzinnej restauracji. To zderzenie dwóch światów: siermiężnej, komunistycznej Polski oraz nie wyidealizowanej, kapitalistycznej Alzacji to świetny wątek. Powiew wielkiego świata, który pojawiał się w polskich domach razem z paczkami z zagranicy jest doświadczeniem pokoleniowym, również i moim. Obserwacje francuskiej codzienności Eulalii niewiele się różnią od wrażeń moich i moich rówieśników z naszych „saksowych” wyjazdów. To co prawda nasza stosunkowo niedawna historia, ale autorka sięga w czasie dużo głębiej. Opowieść zaczyna się od trzech sióstr i towarzyszymy im przez prawie sto lat. Na przestrzeni tego wieku mackami zahacza je wielka historia, która pokazana jest przez wielogłos zdziwaczałej Kseni, kontrowersyjnej Anastazji czy Olgi, która po wojnie zostaje wraz z ojcem i bratem wysiedlona na Ukrainę. Powidoki z czasów wojennych i trudnych lat powojennych towarzyszą nam w całych „Rozrzuconych”. Nie bez przyczyny w bibliografii powieściowej pojawiają się książki o robotach przymusowych. Autorka nadaje postaciom wiarygodności poprzez mieszanie języków, czasem wręcz „szarżuje” tym elementem nadmiernie. Niewątpliwie jednak opowieść oparta na rozmowach, wspomnieniach, zwykłym życiu tworzy galerię interesujących, różnorodnych postaci, których losy Liliana Hermetz starannie rozsupłuje. Czasem jesteśmy rozczarowani, że nie wszystko zostaje wyjaśnione, ale dzięki temu fikcja zbliża się do tego co rzeczywiste. Dla mnie książka ma jeszcze pewien walor edukacyjny. Ja akurat dość mocno interesuję się naszymi najnowszymi dziejami i większość wydarzeń z tła lub nawet tych, w których uczestniczyli bohaterowie mam 'oswojone”. Dla czytelnika, który niekoniecznie swobodnie porusza się w meandrach historii od wojny do PRL to może być świetna lektura, która poprzez losy jednostek pokazuje, że nic nie jest czarno białe, granice są płynne, a zmiany które zachodzą z czegoś wynikają. Ja cenię książki za „graniczność”, która nie tworzy podziałów tylko łączy. I chyba taka myśl przyświecała autorce, która swobodnie porusza problemy emigrantki i jej kresowej rodziny. Wielowątkowa, czasem jak już napisałam nieco chaotyczna proza, w której centrum są losy kilku kobiet. I to one, ich przeżycia, emocje są papierkiem lakmusowym tego co wokół. Za tę perspektywę solidny plus.
Hermetz Liliana. Rozrzucone. Wydawnictwo Literackie, 2021