Od jakiegoś czasu solennie sobie obiecuję, że porzucę literaturę dotyczącą zagłady i kiedy już mi się wydaje, że to mi się uda, to w bibliotece pojawia się taka książka, która to moje postanowienie definitywnie przekreśla. I tak właśnie było z „Rzeczami osobistymi”.
Czytałam ją dość długo i z przerwami, ponieważ ładunek emocji, który wzbudza trzeba sobie dawkować. Łatwo sobie wytłumaczyć, że lektura dotyczy wydarzeń historycznych, ale nieco trudniej nie mieć koszmarów.
Książka jest szalenie ciekawa z kilku powodów. Głównym jednak jest nieco inna optyka na pobyt w obozach koncentracyjnych i zagłady. Autorka dowodzi, opierając się na wspomnieniach świadków i sporym aparacie naukowym, że próbom obdarcia z całkowitego człowieczeństwa przez oprawców, więźniowie przeciwstawiali się właśnie strojem. Burzy to moje i pewnie nie tylko moje wyobrażenia o „pasiakowym” bycie obozowym.
Karolina Sulej pisze, że szminka, łaszek czy przedmiot osobisty przywracały często chęć do życia, były niemą walką z ciemiężycielami i zwyczajnie dawały szansę na ocalenie. Autorka analizuje stroje i rzeczy osobiste członków całej hierarchii obozowej, sprawdza też co się działo z przedmiotami po wojnie, tropi konteksty i ślady. Kompendium wiedzy, mnóstwo informacji, które łamią stereotypy oraz opowieść ( w wielkim uogólnieniu) o tym, że troska o „modny” wygląd była trampoliną do życia. Ważna lektura.
Sulej Karolina. Rzeczy osobiste. Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady. Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2020