Jeśli chcemy zrozumieć współczesnego Rosjanina warto przeczytać o jego radzieckim dziadku. I tak kryminał retro przerodził się w przewodnik po rosyjskiej duszy. Jeszcze kilka tygodni temu zresztą potraktowałabym „Towarzyszu mój” jak powieść detektywistyczną z obyczajowym tłem. Dzisiaj nabiera nieco innych znaczeń.
Julija Jakowlewa akcję swojej książki posadowiła w latach trzydziestych poprzedniego wieku w Leningradzie. To czas kiedy każdy mógł być uznany za wroga ludu, szerzyły się czystki, a w państwie radzieckim terror i propaganda robiły ludziom wodę z mózgu. Brzmi znajomo? W tłumie zastraszonych ludzi znalazł się jeden „szeryf”, który w atmosferze strachu i podejrzliwości próbuje odnaleźć mordercę pozornie niepowiązanych ofiar. Zajcew lawiruje pomiędzy oczekiwaniami przełożonych, strachem przed aresztowaniem i niechęcią kolegów i wbrew wszystkiemu i wszystkim mozolnie rozwikłuje tajemnicę zabójstw mieszkańców miasta nad Newą.
Zagadka kryminalna to jedno, ale pokazanie oplatającego bohaterów strasznego systemu to przejmujące doświadczenie. Tło jest szare, atmosfera pełna niedomówień, duszno przy tej w tej książce od chwil pełnych strachu. Nawet opis białych nocy nie przynosi ukojenia. Zbrodnia zresztą też z tych makabrycznych. Literatura popularna, ale dająca do myślenia.
Jakowlewa Julija. Towarzyszu mój. Czarna Owca, 2021
Tłumaczenie: Michał Rogalski