Książka Julii Łapińskiej została wybrana z 500 powieści sensacyjnych wydawnictwa Agora zgłoszonych do konkursu. Wysoko postawiona poprzeczka, a wraz z nią oczekiwania. Szczerze mówiąc nadal nie wiem czy jurorom nie chciało się czytać wszystkich pozostałych kryminałów, czy rzeczywiście inne pozycje były słabe. Nie będę dywagować, bo „Czerwone jezioro” nie jest złe, jest po prostu średnie.
Najpierw coś co rzeczywiście mogło zauroczyć pierwszych czytelników czyli miejsce akcji. Jest nim Borne Sulinowo, chyba mało eksploatowane literacko. No a jest z czego czerpać. Miasto zamknięte, radziecka baza wojskowa znajdująca się na terenie Polski, którą żołnierze opuścili dopiero w 1992 roku. Otoczone nimbem tajemnicy. Wszystko to, aż się prosi, żeby dopisać do tego jakąś intrygę. I to wyzwanie podjęła właśnie Julia Łapińska.
Akcja powieści toczy się kilka lat temu, a w opowieść wplecione są wspomnienia mieszkanki miasta z lat osiemdziesiątych poprzedniego stulecia. Jest trup, w tle wojna w Afganistanie, skarb, wielka miłość i dwoje śledczych: Inga Rojczyk i Kuba Krall. Inga jest policjantką i jak ktoś napisał w jednej z recenzji, skrojoną na miarę czytelniczki „Wysokich Obcasów”. Dziewczyna z miasta, która przywędrowała na prowincję z mężem. Wegetarianka, uprawiająca sport, bezdzietna, przeciwniczka polowań, kiepsko odnajdująca się w niuansach małego miasta i średnio znosząca kulturę „macho” w nich panującą. Nieco z innej bajki, ale zmuszona się dostosować, jeśli chce wykonywać swój zawód do tej małomiasteczkowej egzystencji. Jej „partnerem”, zostaje topowy fotoreporter, który przypadkowo znajduje się w centrum wydarzeń. Kuba przyjmuje od swojego dawnego znajomego intratne zlecenie m.in utrwalenie jego ślubu i wesela. Przyparty do muru brakiem pieniędzy, z stresem pourazowym „leczonym” alkoholem, z wspomnieniami, które także dotyczą Bornego, próbuje razem z Ingą rozwikłać tajemnicę morderstwa jednego z ludzi biznesmena dla którego pracuje.
Wszystko dookoła ciekawe, ale w kryminale chodzi o zagadkę. Nie sadzę, żebym była nadmiernie bystra, a rozwiązałam ją w połowie przepastnej książki. Przez pozostałe trzysta stron czekałam jedynie na potwierdzenie moich domysłów. Debiut, wobec którego miałam sporo oczekiwań i sadzę, że gdyby ten balonik nie był tak napompowany to uznałabym książkę za całkiem przyzwoite ” czytadło”, którym ona jest. Na plażę, najlepiej nad jeziorem Pile.
Łapińska Julia. Czerwone jezioro. Agora, 2022