Książka, która dość długo przeleżała na stosiku wstydu, ale chyba świetnie się poskładało. Już wyjaśniam. Przez długie lata marzyłam, żeby przejechać rowerowo Dolinę Bobru. W zeszłoroczne wakacje wreszcie się to udało. Kotlina Jeleniogórska nas bardzo zauroczyła, więc w ramach wspomnień obejrzeliśmy jeden z odcinków „Polska z góry” ( super seria). Wydawało nam się, że już znamy mnóstwo ciekawostek o tych okolicach, więc jakie było nasze zdziwienie, gdy lektor swoim spokojnym głosem zaczął opowiadać o tajemniczym pobycie w latach pięćdziesiątych dzieci koreańskich w okolicach Lwówka Śląskiego. Natychmiast zapaliło mi się światełko, że przecież już gdzieś ta informacja mi mignęła.
Po „odgruzowaniu” góry książek dotarłam do lektury sprzed dekady. Zasadniczo nie jest to reportaż, ponieważ autorka po trzyletnim zbieraniu materiałów, napisała fabularyzowaną opowieść o losach głównie opiekunów z płakowickiego ośrodka. Jej dziennikarskie śledztwo rozpoczęło się od tajemniczego grobu na wrocławskim cmentarzu. Z nagrobka wiadomo, że kryją się pod nim zwłoki trzynastoletniej Kim Ki Dok. Od tego pierwszego pytania dlaczego na cmentarzu Osobowickim w 1955 roku pochowano młodziutką Koreankę rozpoczęła się fascynująca wyprawa w przeszłość. Pierwsza część dotyczy osobliwej relacji między lekarzem opiekującym się dziewczynką, a Kim. Druga jest wielowątkową historią tajnego ośrodka dla koreańskich sierot, który znajdował się w Zamku w Płakowicach ( obecnie dzielnica Lwówka Śląskiego). Jolanta Krysowata odtworzyła losy personelu, który opiekował się dziećmi z terenów ogarniętych wojną. Przedstawiła również kilka hipotez. Jedną z nich jest informacja, że sieroty przebywające w Płakowicach nie były tylko Korei Północnej. Etapem przejściowym był dla nich pobyt w Związku Radzieckim i to pewnie przeważyło, że o lwówieckich Koreańczykach milczano przez całe lata. Całe przedsięwzięcie owiane było tajemnicą, chociaż o grupie innych sierot koreańskich w Polsce mówiono głośno. Ciekawostką jest też to, że wcześniej w Płakowicach mieszkali uchodźcy z Grecji.
Autorka na przykładzie swoich bohaterów pokazała również jak w praktyce wyglądał awans społeczny i dlaczego Dolny Śląsk czyli tzw. Ziemie Odzyskane były „kryjówką” dla tych z niezbyt „kryształowymi” życiorysami. Najciekawsze jest jednak zderzenie dwóch zupełnie różnych kultur i efekty tego społecznego „eksperymentu”. Niestety z oczywistych przyczyn nie mamy żadnych relacji dorosłych już Koreańczyków z pobytu w ośrodku. To miejsce było swoistą wyspą na mapie Polski, a takich enklaw chyba jednak zbyt wielu w tamtych czasach nie było. Bardzo interesująca opowieść, poruszająca mnóstwo wątków i nadal otwarta i pełna luk, których pewnie już się nie da wypełnić.
Krysowata Jolanta. Skrzydło Anioła. Historia tajnego ośrodka dla koreańskich sierot. Świat Książki, 2013