Nie bardzo wiedziałam czego oczekiwać po tej książce. Zanotowałam, że warto ją przeczytać na podstawie opinii z zaufanej grupy czytelniczej i ponownie się nie zawiodłam. Stara Słaboniowa skradła nie tylko mój czas, ale i serducho.
Główna bohaterka to mieszkanka małej wioski gdzieś na wschodzie Polski. Autorka świetnie odmalowała małą społeczność, nie wiadomo dlaczego notorycznie nękaną przez różne strzygi, potwory znane z mitologii słowiańskiej. Długowieczna starowinka ratuje przez kilkadziesiąt lat sąsiadów od złego, które na nich czyha i jak to bywa w dobrych opowieściach, sama nie jest kryształową postacią. Ta jej nieoczywistość, realia późnego PRL i czasu przełomu oraz wiejskie portrety pozostałych bohaterów, to siła tej historii. Wyciągnięcie z odmętów niepamięci całej plejady słowiańskich demonów to deser. Takie pomieszanie realizmu z magią to ja lubię.
Stara Słaboniowa pozornie wydaje się kruchą staruszką, ale siła, mądrość, doświadczenie życiowe czynią z nią pełnokrwistą bohaterkę. Obserwuje z uwagą swoje otoczenie, nie oceniając, z sporym dystansem jest opoką dla swojej okolicy. Ciekawie pokazana jest też migracja ludzi ze wsi do miasta i jej konsekwencje dla takich zapomnianych miejscowości i jej często nie najmłodszych mieszkańców. W tym temacie trochę autorka kilkoma akapitami odrobiła lekcje za niejednego reportera.
Najważniejsze jest jednak, że to się świetnie czyta, z zainteresowaniem czekamy na to jakiego ducha spotkamy w kolejnym rozdziale i jak z nim się upora nasza ulubiona bohaterka. Nie pomińcie na półkach bibliotecznych tej książki.
Łańcucka Joanna. Stara Słaboniowa i Spiekładuchy. Oficynka, 2013
Seria: Ja Gorę