To jedna z tych książek, które zostają z czytelnikiem na długo. Dla tych, którzy są zaintrygowani lekturą, dobra wiadomość. Zbliża się premiera ekranizacji. Ja dzisiaj się o tym dowiedziałam i bardzo się ucieszyłam, tym bardziej że główną rolę gra jedna z moich ulubionych aktorek.
To też jedna z tych książek, która rozprawia się z mitem o Ameryce, spełniającej wszystkie sny i marzenia. Autorka razem z bohaterami przemierza Stany. Nie robi tego w ramach wycieczki krajoznawczej. Jej rozmówcy to pewien „odprysk” społeczeństwa, który najczęściej zmaga się z problemami spowodowanymi kryzysem gospodarczym z 2008 roku. Pozbawieni oszczędności zostają nomadami i przemierzają kraj w poszukiwaniu pracy. Są pracownikami idealnymi, zdeterminowanymi, karnymi i takimi, którzy nie tworzą związków zawodowych. Ich vany, pikapy czy kampery można spotkać przy hipermarketach albo w okolicach dużych centrów logistycznych. Ich domy na kółkach pozwalają im wierzyć, że dzieli ich przepaść od bycia bezdomnymi, chociaż formalnie nimi są.
Za każdym z bohaterów tej książki stoi jakaś opowieść. Często są to różne zbiegi okoliczności, które zamieniają ich w workamperów. Ich wspólnym mianownikiem jest to, że raczej nie zdecydowali się świadomie na ten los, jednak możliwość dokonywania wyboru czy zostaną nomadami, czy zabrną w bezdomność, jest dla nich niezwykle cenna. Nazywają się zresztą „bezmiejscowymi” i uwolnienie się od ciężarów finansowych związanych z posiadaniem domu postrzegają jako przejaw wolności.
To zjawisko tak różnorodne, jak różni byli spotkani przez Jessicę Bruder wędrowcy. Autorka zaprzyjaźniła się z Lindą i to ona jest naszym przewodnikiem po świecie tego „koczowniczego plemienia”. Wielu z nich, podobnie jak ona wykonywało mnóstwo zawodów, nie są jeszcze w wieku emerytalnym, ale zmuszeni sytuacją zaczynają pobierać odłożone na kontach emerytalnych zasoby. Żyją z dnia na dzień, od jednej dorywczej pracy do kolejnej. Tworzą społeczność pełną samotników, ale też zadzierzgają więzy przyjaźni. Szczególnymi miejscami są kamperowe miasteczka stworzone tam, gdzie ci wędrowni robotnicy mogą liczyć na sezonową pracę, np. przy zbiorze buraków czy w magazynach Amazona.
Całą opowieść spina Linda May, bo to z nią autorka zaprzyjaźniła się najbardziej. I to jej kibicujemy w zmaganiach z samochodem, brakiem gotówki czy drobnych radościach. Linda ma niespełnione, ale nie tak całkiem nierealne marzenie. Trzymamy kciuki za realizację jej pomysłu. Jej postrzeganie rzeczywistości i doświadczenia pozwalają nam przyjrzeć się nieco lepiej nomadom. Autorka zresztą, żeby być bliżej swoich bohaterów, przemierza z nimi ich szlaki, wspólnie pracuje i się bawi. To spojrzenie nie tylko z doraźnych spotkań, forów internetowych, ale też bycia z nimi w drodze jest nieocenione. Mamy oczywiście pełną świadomość, że to tylko praca reportera, ale empatia Jessici Bruder powoduje, że ta opowieść staje się emocjonalna. Trudno zachować dystans i przestać myśleć o dalszych losach Silvianny, Boba, La Vonne i innych. Autorka opisuje losy Amerykanów, którzy znaleźli się poza systemem. Pokazuje nierówności społeczne, niewolniczą pracę i brak perspektyw, kompromitację systemu emerytalnego. Za każdym tym hasłem kryje się ludzka twarz. Przejmujące. Lektura obowiązkowa, która zmienia myślenie i wciska w wygodny fotel.
Innymi słowy, nomadowie, z którymi rozmawiałam od miesięcy, nie byli ani bezsilnymi ofiarami, ani beztroskimi poszukiwaczami przygód. Prawda była o wiele bardziej zniuansowana.
Na gruncie tych pojedynczych upokorzeń wyrasta istotne pytanie o to, kiedy konieczność dokonywania niemożliwych wyborów zacznie dzielić ludzi – i całe społeczeństwo.
To już się dzieje. Przyczyna nieustannych zmagań z domową matematyką, które nie dają ludziom spać, nie jest żadną tajemnicą. Gdy porównać roczne dochody, jeden procent populacji zarabia dziś osiemdziesiąt razy więcej niż ci na dole drabiny.
Bruder Jessica. W drodze za pracą. Wydawnictwo Czarne, 2020
Tłumaczenie: Martyna Tomczak