Od jakiegoś czasu w różnych czytelniczych zestawieniach pojawia się nazwisko autora serii kryminałów z Niną Warwiłow. Zaintrygowała mnie również rozmowa z Jędrzejem Pasierskim, więc jak w bibliotecznych nowościach ujrzałam audiobook ( od niego zaczęłam) to w zasadzie bez zastanowienia się nim zaopiekowałam. Cały cykl przeczytałam w kiepskim momencie, ponieważ dopadło mnie nieuniknione czyli covid ( niestety wersja senioralna czyli raczej mało przyjemna) i był to najwyższy test literacki. Początkowo z ledwością czytałam po dwie strony, ale oficjalnie ogłaszam, że Nina Warwiłow wyrwała mnie z marazmu choroby i uczyniła ten czas znośniejszym.
Bezsprzecznie wyrazista bohaterka z ciekawą biografią oraz zacięciem charakteryzującym najlepszych śledczych, to największy walor książek. Niewiele by to jednak dało, gdyby zagadki kryminalne były banalne i przewidywalne. Jak dla mnie świetne jest również tło. Autor zmienia w każdym tomie miejsce wydarzeń.
„Dom bez klamek” dotyczy morderstwa w szpitalu psychiatrycznym. Zaczyna się jak w klasycznym kryminale. Mamy ograniczone grono podejrzanych. Cała intryga zatacza jednak coraz szersze kręgi. Główna bohaterka pochodzi z warszawskiej Pragi i tam też pracuje. Nie znam topografii miasta, ale sadzę że dla mieszkańców stolicy to może być też niezły „wabik”. Jak dla mnie autor nieźle pokazał stosunki panujące w policji, trudności jakie kobieta musi pokonać, żeby móc w niej pracować. Nina poza determinacją ma też mentora, swojego szefa. Ten tom obfituje w różne życiowe zawirowania bohaterki, a równocześnie dość dynamicznie toczy się akcja. Nic nie jest oczywiste i sądzę, że ci co lubią typować mordercę, będą mieli sporo zabawy. Tak zresztą jest we wszystkich czterech częściach.
W „Roztopach” przenosimy w Beskid Niski. Ginie przyjaciółka Niny i postanawia ona wyjaśnić sprawę. Tutaj obserwujemy małą lokalną społeczność. W tle są wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat czyli akcja „Wisła”. Mniej tutaj napięcia kryminalnego, bardziej to opowieść obyczajowa. Pojawiają się nowe, ciekawe postaci.
Ponownie Nina próbuje rozwiązać warszawską zagadkę kryminalną w „Czerwonym świcie” I to wręcz „tabloidową” zbrodnię. Zamordowana zostaje młoda aktorka, a w kręgu podejrzeń stoją najbliższe jej osoby. Warwiłow powoli odsłania kolejne warstwy blichtru z glinianej fasady życia bohaterów tego wydarzenia. I po raz kolejny niebagatelną rolę odgrywa miasto. Nina ma nielubianego szefa, rozterki miłosne, odwieczne kłopoty z ojcem, ale nadal z determinacją poświęca się śledztwu.
W ostatniej (jak dotychczas) części wracamy razem z główną bohaterką w Beskid Niski. Nina wybiera się tam na urlop i staje się katalizatorem tragicznych wydarzeń. Za śmiercią tytułowego „Kłamczucha” kryją się lokalne tajemnice. Znów Jędrzej Pasierski „przemyca” w fabule łemkowskie opowieści. I znów obnaża słabości małej lokalnej społeczności. Niby „ograne” nawet przez niego, ale naprawdę dobrze się czytało.
Ja lubię takie „charakterne”, nie dające sobie w kaszę dmuchać postaci jak Nina Warwiłow. Silna osobowość, sporo uroku, inteligencja i poświęcenie, czynią z niej jedną moich ulubionych bohaterek literackich. Ja liczę, że autor nie napisał jeszcze ostatniego zdania w tym cyklu.
Pasierski Jędrzej. Dom bez klamek. Czarne, 2018
Pasierski Jędrzej. Roztopy. Czarne, 2019
Pasierski Jędrzej. Czerwony świt. Czarne, 2020
Pasierski Jędrzej. Kłamczuch. Czarne, 2021