To moje ponowne spotkanie z bohaterami tej opowieści. Pomysł na książkę dość oryginalny, bo powstała ona z rozmów, zawartości pewnego kufra oraz dwóch pamiętników. Napisały ją panie, z których jedna była wnuczką narratorki wspomnień. Ja z ogromną przyjemnością wróciłam do niej po latach, między innymi, dlatego że będziemy o niej rozmawiali na DKK. Nie tylko zresztą dyskutowali, bo wybierzemy się wspólnie śladami Jasieckich do Ostrowieczka.
Czytałam ją sobie niespiesznie, bo ona do takiego powolnego smakowania nadaje się fantastycznie. Jest zapisem losów rodziny ziemiańskiej żyjącej w Wielkim Księstwie Poznańskim na końcu XIX wieku początku XX wieku. To niespokojny czas, na który przypada zmasowana akcja germanizacyjna w zaborze pruskim. Jednym z sposobów protestowania było utrzymanie w polskich rękach majątków, szczególnie że Niemcy bezpardonowo przejmowali je od zubożałych właścicieli. Michał Jasiecki, mąż naszej „przewodniczki” po Polwicy i Ostrowieczku (w których przyszło mieszkać rodzinie) jest przykładem świetnego gospodarza.
Marianna z Malinowskich Jasiecka „opowiada” o życiu codziennym swoim, swojej mamy, sióstr i brata oraz siedmiorga dzieci. Wraca wspomnieniami do czasów młodości, które spędziła na plebani w Komornikach u swojego wuja Franciszka Ksawerego Malinowskiego i początków małżeństwa w majątku Emilii Szczanieckiej. W jej „pamiętniku” pojawiają się znane postaci tego okresu i mnóstwo wielkopolskich ( i nie tylko) miejsc. W zasadzie w książce niewiele się dzieje, a dzieje się wszystko. Towarzyszymy rodzinie w trakcie ważnych wydarzeń: narodzin, ślubów, wakacji, odejścia bliskich. Obserwujemy ich codzienność, wychowanie dzieci, prace gospodarcze, listy zakupów. Niby nuda, ale jak trudno odłożyć lekturę dowiedzą się ci, których ten rodzaj narracji nie wystraszy. Ja jestem do tego stopnia „nakręcona”, że właśnie w weekend przespacerowałam się ścieżkami, po których wędrowała Marianna w Polwicy koło Zaniemyśla. Mieszkam niedaleko i pomysł wycieczki śladami „Marianny i Róży” towarzyszy mi od kilkunastu lat, od pierwszego jej przeczytania. Losy dworku w Polwicy są niestety świadectwem czasów, w których przyszło nam żyć. Dość powiedzieć, że praca i troska włożona w rozkwit majątku przez Jasieckich okazała się po ponad stu latach tylko powidokiem. Po rozwiązaniu PGR, który w dworku miał swoje biura, posiadłość wróciła w ręce prywatnych właścicieli, którzy ziemię sprzedali, a budynek powoli staje się ruiną.
Ciekawie jest przenieść się w przeszłość, dziwić się niektórym przekonaniom narratorki, obserwować dorastanie jej dzieci, przez pryzmat jej doświadczeń przyjrzeć się swojemu miastu i jego mieszkańcom z przed I wojny światowej. Dla mnie była to ponownie niesamowita przygoda i ja niezmiennie zachęcam do jej odbycia.
Fedorowicz Janina, Konopińska Joanna: Marianna i Róże. Życie codzienne w Wielkopolsce w latach 1890-1914 z tradycji rodzinnej. Zysk i S-ka, 2016