Postanowiłam, że co jakiś czas będę wracała do z rożnych powodów pominiętej klasyki. Tego lata udało mi się to kilkakrotnie i były to cudowne czytelnicze przygody. Ostatnią z tej grupy była powieść J.D. Salingera „Buszujący w zbożu”. I ona niestety okazała się być solidnym rozczarowaniem.
Książka bywa lekturą szkolną i bardzo współczuję współczesnym nastolatkom, że muszą się z nią uporać. Domyślam się, że świetnie pasuje do szufladki z napisem: niepokoje młodego człowieka. Główny bohater miewa chwiejne nastroje, nie zgadza się z zastaną rzeczywistością, polemizuje z dorosłymi. W tle jego buntu jest śmierć brata. Kontestuje rzeczywistość, ale mam podejrzenia graniczące z pewnością, że jest to dla dzisiejszych piętnastolatków tak anachroniczne, że nawet nie zorientują się, że Holden Caulfield buntuje się np. przeciwko kulturze masowej czy wojnie. I chyba niewiele więcej jest w tej książce uniwersalnych, ponadczasowych treści. To co szokowało kilkadziesiąt lat temu czyli wulgaryzmy, wątki erotyczne raczej współczesnych nastolatków otoczonych w nadmiarze seksualnością czy agresją słowną ( i nie tylko) nie zbulwersuje. Mam nadzieję jednak, że zaprotestują przy postrzeganiu przez głównego bohatera ludzi o innej orientacji seksualnej i te wątki obyczajowe mądrze zostaną im wytłumaczone przez nauczycieli.
Tak sobie myślę, że sensowne jest weryfikowanie list lektur szkolnych. Tylko jak potraktować książki z kanonu, które budzą kontrowersje. „Buszujący w zbożu”, króluje wśród nastoletnich lektur w krajach anglosaskich i trudno też dyskutować z wyborami literaturoznawców i czytelników. Być może jednak to tylko ja mam z tą powieścią problem? Dajcie znać co o tym sądzicie.
Salinger J.D. Buszujący w zbożu. Albatros, 2014
Tłumaczenie: Magdalena Słysz