Bardzo emocjonalna proza, szalenie wyczerpująca i poruszająca. Ja przesłuchałam audiobooka przeczytanego przez Leszka Filipowicza i mam podejrzenie, że gdybym miała wersję papierową mogłabym nie wytrwać i w kilku momentach „sponiewierana” tą historią odłożyć książkę. Nie dlatego, że była kiepska, a dlatego że opowieść o czwórce przyjaciół, traumach i kalectwie jednego z nich była szalenie niewygodna i uwierająca.
Autorka dogłębnie przeanalizowała relacje paczki chłopaków i ich najbliższych, od czasów studenckich po wiek dojrzały. Obserwujemy powieściowe wydarzenia oczyma kilkorga bohaterów, ale centralnymi postaciami stają się Willem i Jude. To ich niezwykła przyjaźń daje odrobinę nadziei, nie tylko im, ale pewnie czytelnikom, że ogrom złych rzeczy, który spotkał jednego z nich to przeszłość, która nie zawładnie przyszłością. Autorka portretując swoich bohaterów zastanawia się jak głębokie znaczenie ma ich dzieciństwo w wieku dorosłym, jak ich determinuje. Jakie spustoszenie zostaje w człowieku po spotkaniu okrutnych ludzi i jak wielka jest niewiara w dobro i bezinteresowne uczucia po takich przejściach. Przeciwwagą do złych doświadczeń jest dość liczne grono osób, które troszczą się, pomagają, darzą uczuciem. Wśród nich jest Harold, który decyduje się na ojcostwo i to bardzo skomplikowane bycie rodzicem. To chyba moja ulubiona postać.
Jak teraz sobie na świeżo analizuję lekturę to przychodzą mi do głowy jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze w centrum opowieści są mężczyźni, nie ma żadnej kobiecej postaci, która fokusuje naszą uwagę. Ten „męski” świat tak kipi emocjami, że myśląc stereotypowo przypisalibyśmy te analizy zachowań, obserwacje raczej paniom. Autorka burzy totalnie mit, w którym funkcjonujemy. Druga rzecz to rola miasta, w którym przyszło bohaterom dorastać, przeżywać pierwsze sukcesy i klęski. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że w Nowym Jorku są trasy śladami Willema, JB, Malcolma, Jude’a, Ediego czy innych. Miasto to jest fundamentem opowieści, kwintesencją amerykańskiej biografii, która pomimo różnych przeszkód wpisuje się także w wizerunek bohaterów „Małego życia”.
Książka, w moim przekonaniu, wobec której bardzo trudno być obojętnym. Absorbuje uwagę, niełatwo uwolnić się od jej brudów, ale też od wspaniałomyślności jej bohaterów. Ja polecam bardzo, z zastrzeżeniem, że osoby nadwrażliwe, powinny być przygotowane na emocjonalny rollercoaster.
Yanagihara Hanya. Małe życie, W.A.B, 2018
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Lektor: Leszek Filipowicz