Wydaje mi się, że to jest bardzo dobra książka, ale u mnie fatalnie trafiła na czas gdy totalnie miałam dość wynurzeń facetów i obrazu świata przefiltrowanego przez mężczyznę.
Gospodinow to erudyta, który swobodnie porusza się po różnych obszarach. W „Fizyce smutku” regularnie powraca do mitu o Minotaurze, który traktuje jako początek do rozważań nad samotnością, wykluczeniem, przypisanymi rolami i wieloma innymi tematami. Ta powieść to między innymi rodzinne wspomnienia poprzeplatane mnóstwem dygresji. Opowieść toczy się nielinearnie, jest pełna melancholii i smutku. Nie bez przyczyny znajduje się on w tytule. Gospodinow opisuje świat, który składa się z zlepków chwil utrwalonych w jego pamięci, opisuje go pięknym poetyckim językiem. Gdyby się pochylić nad tym tekstem, to sadzę że byłby kopalnią cytatów. Autor jawi się jako wrażliwy człowiek, dzielący się bagażem doświadczeń i przemyśleń.
To książka do wielokrotnego czytania i do czytania z przerwami na zadumę. Ja osobiście najbardziej poczułam pewien rodzaj wspólnoty przypisanej rówieśnikom wychowanych w podobnych okolicznościach. Te fragmenty, które dotyczyły dorastania bohatera tożsame są często z moimi doświadczeniami i to one były mi najbliższe. Niebanalność tej książki polega na tym, że trudno ją zakwalifikować jednoznacznie gatunkowo. Gospodinow ma dar gromadzenia dobrych historii i opowiadania ich jak przypowieści filozoficzne czy wyciągając z nich różne znaczenia. Tym szczyci się dobra literatura i pewnie gdyby nie to o czym napisałam na początku czyli to, że jest to męski punkt widzenia, a ja zwyczajnie jestem tym zmęczona, przyjęłabym tę książkę z większym entuzjazmem.
Gospodinow Georgi. Fizyka smutku. Wydawnictwo Literackie, 2018
Tłumaczenie: Magdalena Pytlak