Lekka mistyfikacja, ale wybaczam autorce ponieważ na kartach książki odżył XIX-wieczny Poznań. Odżył tak jak lubię, czyli przez pryzmat wspomnień o zwyczajnej jego mieszkańce. Może słowa „zwyczajna” w opisie bohaterki książki użyłam niezbyt fortunnie. Anna Miśkiewicz nie była postacią tuzinkową. To poznanianka, która swoimi marzeniami o emancypacji wyrastała ponad epokę, w której przyszło jej żyć. Częściowo zresztą zrealizowała niektóre z nich. Była też przedstawicielką pokolenia (pokoleń?), które niezłomnie wierzyło w uwolnienie z okowów zaborców i sporo poświeciła, by to się ziściło. Losy bohaterki i jej najbliższych mocno zazębiają się z wydarzeniami historycznymi. Tłem jest Poznań, ale wędrujemy razem z rodziną bohaterki tam gdzie rzuca ich los. Nie jest to absolutnie bogoojczyźniana epopeja, ale trudno autorce momentami nie popaść w pewien patos. Donata Dominik-Stawicka m.in. uwielbienie dla wierszy Słowackiego przekazała swoim „protoplastom” i w kontekście różnych zdarzeń ta poezja pojawia się na stronach pamiętnika. Sądzę, że to świetna lektura dla tych, którzy są nieco na bakier z historią, bo długie życie Anny mocno przeplata się z wydarzeniami tego czasu. Równocześnie z ciekawością śledzimy życiorysy jej bliskich. Dla mnie oczywiście walorem było miejsce akcji i choć wydawało mi się, że sporo już wiem o moim mieście, to kolejny raz przekonałam się, że lektura uzupełnia luki. Książka Donaty Dominik-Stawickiej robi to przy okazji ciekawej opowieści o rodzinie. Interesującym zabiegiem jest komentarz prapraprawnuczki Anny. Pomimo pewnego niedosytu, spowodowanego ową wspomnianą już mistyfikacją, warto było przenieść się do XIX-wiecznej Wielkopolski i przypomnieć sobie jak wówczas żyli jej mieszkańcy.
Dominik-Stawicka Donata. Tajemnica sekretarzyka, czyli Z pamiętnika Poznanianki.Wydawnictwo Skrzat, 2017
Moja ocena: 4/6